piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 3: I Hear Your Voice, It's Like An Angel Sighing.

  Obudziły mnie wdzierające się przez okno promyki słońca, które delikatnie raziły mnie po powiekach sprawiając, że widziałem jaskrawą czerwień, która jednak mnie oślepiała. Czas wstać - mówiłem sobie w głowie jednak ciało, a zwłaszcza nogi odmawiały posłuszeństwa. Odruchowo zasłoniłem oczy ręką i niezdarnie wstałem z łóżka, by od razu pójść zasłonić rolety. Zawsze było tak, że zamiast zasłaniać je na noc, ja robiłem to w dzień. No cóż, kwestia przyzwyczajenia. Pokój automatycznie stał się bardziej zacieniony, zabierając brązową barwę ze ścian, robiąc je bardziej wyblakłymi. 
  Spojrzałem na łóżko, w którym jeszcze spał Zayn. Śniadoskóry chłopak leżał na skraju łóżka, więc groził mu upadek. Jako ten 'najbardziej troskliwy' ostrożnie przesunąłem go na środek łóżka. Starałem się to robić z lekarską precyzją, lecz niestety nie udało mi się to.
- Y, c - c - ooo się dzieje? - Spytał zaspany Zayn. Oczy miał lekko otwarte i wyglądał jak Azjata z części dalekiego zachodu. Jego wygląd rozbawił mnie, co okazałem zabawnym uśmiechem na swojej twarzy. - Gdzie ja jestem? - Spytał z zauważalnym, aczkolwiek znikomym przerażeniem w głosie. Jednak gdy szerzej otworzył oczy jego kąciki ust powędrowały ku górze. Przetarł oczy, a jego uśmiech stał się szerszy, a policzki delikatnie się zarumieniły.
- Mogłeś mnie przenieść w nocy, pewnie chciałeś się porządnie wyspać. - Powiedział z widocznym strapieniem, co było widać po spuszczonej w dół głowie. 
  Ująłem chłopaka za podbródek. Byłem rozbawiony sytuacją, bo Zayn zachowywał się, jakby mnie nie znał. 
- Aleś ty głupi. Żeby mi było niewygodnie, to zapewne znalazłbyś się na tamtej kanapie. - Wzrokiem wskazałem trzyosobową sofę znajdującą się w rogu pokoju, na której znajdowały się rzeczy Zayna. - Ale nie znalazłeś się tam, więc już się nie zadręczaj. Wyspałem się, bo miałem się do kogo przytulić. - Uśmiechnąłem się ukazując szereg swoich zębów i wypuszczając powietrze z nosa. Spojrzałem na niego. Uniósł swoją głowę do góry i na jego twarzy ponownie znalazł się subtelny, ale nieśmiały uśmiech, który działał na mnie jak jakaś magia. Cały Zayn tak na mnie działał. 
  Czemu? Za cholerę nie wiem. Miał w sobie coś, co mnie pociągało. Co pociągało setki tysięcy, a nawet miliony fanek, fanów i nie tylko. Poza tym jego charakter. Jego osobowość również przyciągała jak magnes. Wszyscy mieli go za niegrzecznego chłopca z Bradford, którym w rzeczywistości nie był. Oczywiście miał w sobie niego cząstkę, lecz przy mnie zachowywał się zupełnie inaczej. Jakbym w jakiś sposób miał na niego wpływ. Z punktu widzenia przeciętnej fanki to byłoby niemożliwe. Że niby Bad Boi from Bradford ulega działaniu przyjaciela z zespołu? To jakieś kpiny?
- Trzeba będzie rozważyć częstsze nocowanie w Twoim łóżku. - Uśmiech chłopaka zmienił się diametralnie. Wpatrywał się we mnie z zadziornym wyrazem twarzy.
- To nie jest taki zły pomysł. - Zaśmiałem się bezgłośnie po czym wstałem z łóżka i pokierowałem się w stronę łazienki. - Pójdę pierwszy. - Wchodząc do łazienki posłałem w stronę Zayna zabawny uśmieszek. Wszystko mi nie zajęło więcej niż 10 minut. Przemyłem twarz i dłonie, umyłem zęby, użyłem antyperspirantu, uczesałem się i ubrałem. Wychodząc zauważyłem brązowookiego, który właśnie próbował posprzątać niewielki bałagan. 
- Możesz już iść. - Powiedziałem, zostawiając uchylone drzwi. Chłopak wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Ja w międzyczasie postanowiłem sprawdzić Twittera. Zalogowałem się i to co zobaczyłem... 
  Nie mogłem w to uwierzyć. Na moim profilu znalazły się zdjęcia z wczoraj, gdy byliśmy z Zaynem w parku. Były robione z daleka, jednak widniały na nich nasze sylwetki. Zdecydowana większość fanów uznała te zdjęcia za nieprawdziwe, jednak reszta uznała je za wiarygodne. Następny podział składał się również z dwóch grup: osób tolerancyjnych i homofobów. Niestety w tym wypadku tych drugich było o wiele więcej. Co niektóre komentarze mroziły krew w żyłach. Po przeczytaniu następnych zaczęło mi się kręcić w głowie, delikatnie opadłem na poduszki znajdujące się za mną. Puch znajdujący się w środku odpowiednio zamortyzował upadek. W nieruchomej pozycji przeleżałem jeszcze trzy minuty, a potem znowu spojrzałem w ekran laptopa. Przeczytałem następny z kolei komentarz użytkowniczki ObsesiveDirectioner:

O matko. Jak to możliwe? Przecież Zayn jest, czy tam był z Perrie, jeszcze tego samego dnia. A teraz? Do kurwy nędzy. Znalazł sobie pocieszenie w przyjacielu z zespołu szanownym Liamie Paynie? Sram na zespół pedałów, wypisuję się z tego. Od dzisiaj nie jestem Directionerką. Dziękuję panom Malikowi i Paynowi za zmarnowanie ośmiu miesięcy obsesyjnego fangirlingowania.*

  Komentarz był przerażający, ale to był dopiero początek. Tą dziewczynę można było uznać za nieszkodliwą. Przewijałem komentarze i zatrzymywałem się przy dłuższych, sensowniejszych wypowiedziach. Użytkownik Malik's'Wife:

O kurwa, dobrze co niektórzy mówili, że ten zespół  to same pedały. Niech giną, pierdolone skurwysyny!!!

  Zamarłem. Ta fala nienawiści skierowana w stronę moją i Zayna spowodowała, że nie chciało mi się żyć. Jedyne, o czym myślałem to cofnięcie czasu. Niestety rozwiązanie to było niemożliwe. Pomimo wielu homofobicznych komentarzy znalazły się i te pozytywne, które w jakiejś części podtrzymywały mnie na duchu. Przykładowo użytkowniczka zapmezayn napisała:

Po co komentujecie to całe zdarzenie? Dlaczego tak negatywnie? Kocham chłopaków już od dobrego roku, zmienili moje życie i cierpiałabym, gdyby oni cierpieli. A po waszych komentarzach na pewno cierpią, możecie być dumne. Jeżeli jesteście ich prawdziwymi fankami, to zrozumiecie, że miłości się nie wybiera. Ona sama przychodzi. Jeśli są gejami, mi to nie przeszkadza. Miłość to miłość, pod każdym względem. Liam, Zayn, trzymajcie się, jestem duchem z wami!

  Mimowolnie się uśmiechnąłem, jednak nie pozwoliło mi to zapomnieć o reszcie komentarzy.  Pod wpływem emocji wyciągnąłem z szafy moją walizkę, w którą zacząłem pakować ciuchy. Beznamiętnie rzucałem je do owej walizki by szybciej stąd wyjść. Postanowiłem jeszcze napisać karteczkę, na wszelki wypadek. Napisałem, że wyjeżdżam do Wolverhampton, że nie wiem ile tam będę i żeby mnie pod żadnym względem nie szukali. Wychodząc z pokoju słyszałem tylko Zayna śpiewającego Cough Syrup zespołu Young The Giant. Ze łzami w oczach wybiegłem z domu. Na szczęście nikogo nie było, więc nie musiałem się tłumaczyć z całego zajścia. Szybko po wyjściu znalazłem taksówkę, która dowiozła mnie na dworzec, z którego pojechałem do mojego miasta rodzinnego. Droga dłużyła się w nieskończoność przez deszcz, który delikatnie odbijał się o szyby pociągu. Poza tym w większej części jechaliśmy przez lasy, a te wyglądały tak samo. Wpatrywałem się w monotonny obrazek przez niecałe pięć godzin.
  Po wyjściu z pociągu od razu udałem się w stronę domu, od którego dzieliło mnie niecałe dwa kilometry. Od razu nasunąłem na głowę kaptur i spuściłem głowę w dół, gdyż chciałem uniknąć spotkania z naprzykrzającymi się fotoreporterami. Po dwudziestu minutach znalazłem się pod drzwiami niewielkiej kamiennicy, w której miałem przyjemność mieszkać przez całe 16 lat. Zapukałem do drzwi, a w nich ujrzałem zaskoczoną Ruth, która jeszcze mieszkała z rodzicami. Natychmiastowo się uśmiechnęła na co ja odpowiedziałem równie szczerym uśmiechem. Przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła. Zapewne widziała już o wszystkim, gdyż jej uścisk był bardzo czuły. Poczułem gdy łza spływa mi po szyi.
- Nie płacz, Ruthy. Poradzę sobie, nie martw się. - Pocieszyłem siostrę. Znałem ją na pamięć, wiedziałem jak ją pocieszać. Spojrzałem na jej twarz. Uśmiechała się delikatnie. Pozostaliśmy więc jeszcze trochę w uścisku, a w końcu wszedłem do domu. Od mojego ostatniego pobytu praktycznie się nie zmienił. W salonie stała jedynie nowa lampa, reszta była na swoim miejscu.
- Gdzie rodzice? - Zapytałem siostry, gdy rozglądałem się po domu.
- Wyjechali na wakacje, wracają za 9 dni. - Odpowiedziała spokojnym tonem rozsiadając się na sofie stojącej przy dwupoziomowym oknie.
- W sumie lepiej. Pewnie by się martwili. - Stwierdziłem siadając obok siostry.
- No dobra, teraz opowiadaj co się dzieje. - Zignorowała moje pytanie, a ja byłem zmuszony opowiedzieć całą historię, która się wydarzyła wczoraj.
  Przez godzinę opowiedziałem historię mojej miłości, która trwa już od jakiś dwóch lat. Powiedziałem jej wszystko, od samego początku. Trochę się pośmialiśmy, trochę popłakaliśmy, jak to ja z Ruth. 
- Jestem zmęczony, chyba się położę. - Powiedziałem, a zaraz po tym głęboko ziewnąłem, a po moim ciele przeszedł miły dreszcz. Wstałem z kanapy i skierowałem się w stronę mojego pokoju znajdującego się na piętrze. Wziąłem jeszcze walizkę i wyruszyłem. Po chwili stałem przed drzwiami pokoju znajdującego się na samym końcu korytarza. Otworzyłem drzwi i wszedłem do pokoju. Znajdowało się tam jednoosobowe łóżko, komoda, wiszący telewizor, biurko i drzewko w doniczce. Pokój miał kolor piasku, a na ścianach znajdowały się plakaty przeróżnych zespołów. Wypakowałem ubrania, które wrzuciłem niedbale do komody i położyłem się na łóżku nie zdejmując z siebie ciuchów. Po kilku minutach bezcelowego wpatrywania się w sufit zasnąłem.

  Obudziło mnie stukanie w okno. Na początku nieco się przeraziłem, gdyż było grubo po północy, a ktoś walił niedojrzałymi mirabelkami w moje okno. Na początku pomyślałem o zawiedzionych fanach, lecz gdy ostrożnie podszedłem do okna ujrzałem męską sylwetkę. Przyglądając się owemu mężczyźnie ujrzałem w nim Damiena, moją dawną miłość. Zamurowany, ale zadowolony jednocześnie stanąłem w oknie, a chłopak po niecałych dwóch minutach stał już w moim pokoju.
- Witaj Liam. - Uśmiechnął się życzliwie.

AAAA. Tak, skończyłem w tym najmniej odpowiednim momencie. Jestem tu autorem, mogę robić co chcę, hahaha c:
Przyjemnie pisało mi się ten rozdział, choć długo. Co raz wracałem, ale nie miałem koncepcji, jednak od połowy rozdział sam się pisał. Mam nadzieję, że spełnia wasze oczekiwania :3
A właśnie. Mam już 16 obserwatorów i 700 wyświetleń bloga. To coś niesamowitego, cholernie się cieszę, że macie chęć czytać moje wypociny. 
4 rozdział postaram się napisać w przeciągu tygodnia, ale niczego nie obiecuję. Do zobaczenia Misie <3

6 komentarzy:

  1. Rozdział krótki, ale normalnie mnie zwalił z nóg.
    Prawdziwe fanki by tak nie pisały -.-
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. zapmezayn! hahahaha dobry rozdział :D x

    OdpowiedzUsuń
  3. zapmezayn, loollololo ahahhah!
    zapraszam -> http://lifeisacontinuousgame.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny! zapraszam do mnie na forever-young-directioner.blogspot.com może ci się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pomyślałem, że gdybym był na jego miejscu, właśnie tego bym teraz potrzebował – nie słów pocieszenia, czy zapewnienia, że ona na mnie nie zasługiwała. Raczej po prostu kogoś, kto będzie przy mnie i nie pozwoli mi zwariować z bólu. Chciałem wtedy być kimś takim dla Harry’ego i starałem się kimś takim być."
    http://our-month.blogspot.com/
    Zapraszam na Chapter One opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i co chuju, myślisz, że jesteś fajny jak mnie zmuszasz do komentowania?
    No nie jesteś dam ci chujowego kometa dlatego, że ty dałeś mi chujową nutę.
    amen.
    Ziam jest fajny, dlatego tu weszłam, chuju, więc to przeczytałam kutasie i mi się podoba. jest całkiem, będę się musiała przyzwyczaić do twojego stylu pisania, bo jak na razie jestem przyzwyczajona do twórczości @jbluvsbabycakes, ale dasz mi chwilę to się ogarnę i będzie mi łatwiej czytać, chuju.
    no to tyle, chuju.
    twój kutas
    xxx

    OdpowiedzUsuń