czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 7: Love Taught Me To Lie

   Musiałem przeczytać tego sms-a kilkakrotnie, żeby sobie uświadomić, że to Zayn był jego autorem. Jednak czym to było spowodowane? Co go skłoniło do napisania takiej wiadomości? I najważniejsze: O co w tym wszystkim, do jasnej cholery, chodzi?
   Wyjrzałem przez okno. Słońce delikatnie świeciło zza gęstych, białych chmur. Podszedłem do stołu i usiadłem na krześle. Nie mogę nawet opisać jak się czułem. To było jak być pośrodku emocjonalnego pustkowia. Odłożyłem telefon i zacząłem nerwowo krzątać się po salonie, a moje ręce zaczęły się trząść jak oszalałe. Zayn próbował kilka razy zadzwonić, ale nigdy nie odbierałem. Choć minęły już 2 miesiące od naszego ostatniego spotkania, nie miałem odwagi z nim porozmawiać, nawet przez telefon. Czułem się okropnie przez to, że go zdradziłem. Jednak gdy zobaczyłem go z Susan to wszystko odeszło. To całe poczucie winy, o którym tak wszyscy mówią. Tym razem to ja poczułem się zdradzony. Gra wyrównana. Ale jedno mnie trapiło, jedno pytanie. Czy kocham go bardziej niż nienawidzę?
   W żaden sposób nie mogłem na to pytanie odpowiedzieć. Stałem między młotem a kowadłem, gdzie byłem i młotem i kowadłem. Spojrzałem w niewielki ekran telefonu. Ponownie przeczytałem sms-a: Liam, musimy się spotkać. To sprawa życia i śmierci. Jeszcze przez kilka minut dłużących się w nieskończoność zastanawiałem się co napisać. Zacząłem nerwowo stukać w klawiaturę urządzenia.   

Spotkajmy się u mnie w domu za godzinę. Liam.

   Wiedziałem, że coś musiało się stać. Nie miałem pojęcia jednak czego ta sprawa dotyczy. Czyżby Zayn chciał mnie przeprosić? A może chce zerwać ze mną wszelki kontakt? Jednak to był Zayn, a po nim wszystkiego się można spodziewać. W głębi duszy chciałem, żeby wiadomość, którą chce mi przekazać była pozytywna, jednak mózg podpowiadał mi, bym przygotował się na najgorsze. Wziąłem szybki prysznic, by pozbierać się do kupy. Zajął mi on nie więcej niż 15 minut. Po umyciu się założyłem luźny t-shirt i zszedłem na dół. Damien gdzieś wyszedł, więc postanowiłem mu zostawić liścik gdzie jestem. Szybko jednak odszedłem od tego pomysłu. Myśl, że Zayn i Damien się skonfrontują nie dawała mi spokoju. Ukradkiem wyszedłem z domu, by przypadkiem nie trafić na blondyna, który dziwnym trafem mógł się kręcić wokół. Podczas drogi zadzwoniłem do Ruth, by poinformować ją, że przyjdę by zobaczyć się z Zaynem. Nie była zdziwiona tą informacją, co musiało oznaczać, że chłopak z Bradford już tam był. 
   Nim się obejrzałem stałem już u drzwi mojego domu rodzinnego, z którego było słychać szumy, jakby ktoś się tam kłócił. Z tłumu usłyszałem piskliwy głosik Louisa. Czyżby Zayn zwołał cały zespół na 'naradę'? Wszedłem do domu i dostrzegłem stojących w wejściu członków grupy. Sprzeczali się, co widziałem po ich minach. Gdy zauważyli, że wszedłem natychmiast zamilkli. Spojrzałem na przerażoną twarz Zayna i wściekłe miny reszty chłopaków.
- Co tu się do cholery dzieje? - warknąłem. Nie miałem ochoty użerać się z nimi wszystkimi. Byłem święcie przekonany, że rozmowa odbędzie się między nami dwoma. Żeby było jeszcze  ciekawiej, w tle ujrzałem sylwetki Damiena i Susan oraz Ruth siedzącą na schodach. Wyglądała na zdruzgotaną, co wydawało się dziwne, bo jej osoba nie ma większego znaczenia w całej sprawie. Głos zabrał Zayn.
- Liam, usiądź. Chcę Ci coś powiedzieć. - Był łagodny, ale drżał.
- O tak stary, lepiej usiądź. - Szepnął Niall, którego całe zajście najwidoczniej podekscytowało. Ekscytacja jednak szybko minęła razem z porządnym kuksańcem zafundowanym ze strony Harry'ego.
- Mam rozumieć, że wszyscy już wiecie? - Poczułem się ominięty. Wiedziałem, że sprawa dotyczy mnie i Zayna, a ja dowiaduje się o wszystkim na końcu. Wnętrzności zaczęły mi się kurczyć powodując nieprzyjemny ból brzucha. Po chwili zaczął się kierować w moją stronę sfrustrowany Damien, który nagle uległ emocjom i zaczął płakać jak małe dziecko. Wstałem, by go przytulić, lecz ten wybiegł z domu. Zacząłem się bać tego, co chce mi powiedzieć mój niedoszły, brązowooki chłopak.
- Nie, poważnie. Mów o co chodzi Zayn. - Starałem się opanować swój ton. Chłopak patrzył na mnie i nie mógł wydusić z siebie żadnego tonu. Nic, kompletne zero. Zamarł. Do salonu przyszła Susan, która wydawała się być wcale nie przejęta całą sytuacją. Wyczułem kłopoty, przypominając sobie słowa Juliette. Rudowłosa postanowiła zabrać głos.
- Widzę, że Zayn jest jeszcze w szoku, także ja powiem czego dotyczy ta wspaniała nowina. - Mówiła to z takim tonem, jakby chciała mi dopiec. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem, bo zamieniliśmy ze sobą raptownie kilka zdań. Susan zaczęła się subtelnie głaskać po brzuchu, który wyglądał na jakby wzdęty. Przyglądając się ruchom jej dłoni powoli zacząłem sobie uświadamiać, co chce mi przekazać. 
   Pierwsza rzecz, to było niedowierzanie. Jakby nagle cały świat zamilkł. Nie widziałem nic innego oprócz zarozumiałej twarzy Susan pieszczącej swój brzuch oraz stojącego obok niej Zayna, który nie dawał po sobie znaku życia. Jakby był posągiem, bezdusznym manekinem. Po drugie zrobiło mi się strasznie gorąco, jakby Słońce zaczęło się gwałtownie zbliżać ku Ziemi. To była moja własna apokalipsa, której w żaden sposób nie mogłem odwrócić. Mój cały świat się zawalił, został doszczętnie zrujnowany. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że cały czas kocham Zayna, co było jeszcze większym ciosem niż fakt, że będzie ojcem. Wbiłem w niego wzrok, lecz ten spuścił go w dół. Wiedziałem, że mnie kocha. Czułem to w kościach. Takie rzeczy się po prostu wie. Spojrzałem na niego po raz kolejny. Wyglądał tak strasznie przejęcie, był taki przerażony. Chciałem podejść i go przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Jednak nie mogłem. Mimo mojego uczucia, które cały czas się powiększało, nie mogłem spojrzeć mu w oczy. Nie mogłem zagwarantować, że wszystko będzie okej, że jakoś przetrwamy. Czułem wstręt i obrzydzenie. Nie rozumiałem, jak mógł mi zrobić coś tak potwornego. I nadeszła trzecia faza: bezsilność. Ta jebana bezsilność. Wrażenie, że już nic nie mogę zrobić. Że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Że stracę osobę, którą kocham najmocniej na świecie. Ba, która jest całym moim światem. I nic nie mogę zrobić. Fala łez napłynęła mi do oczu; widziałem rozmazane sylwetki osób znajdujących się w pokoju. Czułem oczy wszystkich na sobie, lustrowały mnie, a ja nie chciałem, by ktokolwiek mnie teraz widział.
   O resztkach sił wstałem z sofy i powędrowałem w stronę wyjścia. Razem z zatrzaśnięciem drzwi, zamknąłem rozdział w swoim życiu. Rozdział, do którego wiem że już nie wrócę. Zacząłem biec. Spadło na mnie kilka kropel deszczu, a po chwili całe Wolverhampton zostało przykryte ciemnymi, burzowymi chmurami. Mżawka przerodziła się w burzę. Przystopowałem i usłyszałem za sobą kroki. Zapewne Harry chciał mnie pocieszyć, porozmawiać. Poczułem rękę na swoim barku i przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłem się i ujrzałem twarz Zayna. Nie malowała się na niej żadna emocja. 
- Liam, przepraszam. - Wydusił z siebie.
- Przepraszam? - Wycedziłem, wycierając słone łzy, które przykryły moje policzki. - Ty mnie przepraszasz? Jak śmiesz! - Zacisnąłem twardo pięść. - Ja głupi myślałem, że spieprzyłem wszystko całując Damiena. Z resztą, widząc Ciebie dzisiaj zdałem sobie sprawę, że oszukuję się. Że Damien to tylko przykrywka, że nic dla mnie nie znaczy. Że kocham tylko ciebie. A Ty? No tak, ty postanowiłeś się na mnie odegrać i zapłodnić tą rudą sukę. Nie wierzę Zayn, nie wierzę. I co masz zamiar dalej robić? - Spojrzałem na niego przeszywającym wzrokiem.
- Chcę wziąć Susan do naszego domu i zaopiekować się nią, dopóki nie urodzi się dziecko. Potem zobaczymy.
   Na początku myślałem, że to głupi żart, jednak spoglądając na wyraz jego twarzy zrozumiałem, że nie żartuje. Ogarnęła mnie złość i jeszcze mocniej zacisnąłem pięść, którą jak się wydawało miałem wymierzyć w Zayna. Poczułem się jeszcze bardziej bezsilny, bo znałem chłopaka i wiedziałem że to zrobi mimo wszystko. 
- Nie chcę cię znać Zayn, rozumiesz? Jesteś dla mnie nikim! - Wykrzyczałem. Miałem nadzieję, że cała nagromadzona we mnie złość się ulotni, lecz tak nie było. Po chwili dotarło do mnie, że to co powiedziałem chłopakowi w żadnym aspekcie nie było prawdą. Skłamałem. Pierwszy raz w życiu skłamałem Zaynowi. Kochałem go mimo wszystko. Kochałem go bezwarunkowo. Myślę, że gdyby nawet zabił człowieka i tak bym go kochał. I wtedy nienawidziłem tego w sobie.  Tego, że go kocham. Odwróciłem się i poszedłem w stronę stacji kolejowej. Miałem dość tego miasta. Jednak Zayn był uparty i złapał mnie mocno za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Były takie wrażliwe. Wiedziałem, że żałuje.
- Zostań ze mną. - Wyszeptał cicho.
   Odsunąłem się i całą złość przelałem w uderzenie. Ugodziłem chłopaka w twarz, jak najmocniej umiałem. Widziałem wszystko klatka za klatką, jak na starym filmie. Zayn leżał na ziemi, cierpiał. Przeze mnie. Jednak moje uczucia jakby na moment znikły. Mimo że chciałem pomóc mu wstać nie potrafiłem. Odszedłem. 
   Droga niesamowicie się dłużyła. Czułem, że idę już kilka godzin, choć nawet nie minęło 20 minut. W końcu dotarłem na stacje. Byłem cały mokry i przemarznięty, ale nie dbałem o to. Kupiłem bilet na najbliższy pociąg i usiadłem na ławce przy peronie. Zacząłem myśleć o wszystkim. Czym głębiej o tym myślałem, tym bardziej chciałem zapomnieć. Gdy wreszcie przyjechał pociąg, usiadłem na miejscu i zasnąłem.

3 dni później...

   Obudziło mnie delikatne szturchanie w żebra i cichy, jeszcze zaspany głos Nialla.
- Liam, za godzinę przyjeżdża Zayn z Susan, miałem cię obudzić.
- Dzięki, już wstaje. Ty idź spać. - Uśmiechnąłem się z zamkniętymi oczami, jednak wyobraziłem sobie twarz blondyna. Miał roztrzepane włosy i spuchnięte oczy. - Dobranoc Niall.
- Dobranoc. - Usłyszałem tylko ciche zamknięcie drzwi. Przetarłem oczy i wziąłem szybki prysznic. Następnie zacząłem pakować swoje rzeczy, a raczej ich końcówkę. Dzień po przyjeździe do Londynu zdecydowałem, że zamieszkam sam. Nie mógłbym znieść widoku Zayna i Susan razem. Znalazłem niewielki penthouse na Primrose Hill. Gdy moja walizka pękała już w szwach zobaczyłem jeszcze jedną rzecz. Na stoliku obok łóżka stało zdjęcie, moje i Zayna. Zrobiliśmy je dzień po założeniu zespołu. Popatrzyłem na nie chwile, a wszystkie wspomnienia wróciły. Uśmiechnąłem się delikatnie i wziąłem je do ręki. W drugą rękę wziąłem walizkę i wyszedłem z pokoju. Bardzo chciałem uniknąć spotkania z Zaynem. Mieliśmy już wszystko wyjaśnione. On zostaje, Susan śpi w moim pokoju. Jednak tam na górze lubią płatać z nas figle i nawet nie zdążyłem się pożegnać z chłopakami, a do domu wszedł brązowooki ze swoją nową dziewczyną. Szczerze mówiąc nie wiedziałem jakie są miedzy nimi relacje, czy coś ich łączy poza domniemanym dzieckiem. Nie obchodziło mnie to.
- Cześć. - Przywitał się niechętnie z zespołem i od razu powędrował do swojego pokoju prowadząc Susan. Dopiero teraz zauważyłem jak mocno mu przywaliłem. Miał spuchnięty cały policzek i sine oko. Chciałem go przeprosić, jednak coś w środku mnie zatrzymało. 
- No okej chłopaki. Macie się sobą zajmować i zawsze jesteście u mnie widziani. Będę was co jakiś czas odwiedzał, sprawdzał czy nie zamieniliście tego domu w ruderę. Niall nie płacz... - Spojrzałem na chłopaka, który miał łzy w oczach. Przytuliłem się do każdego z nich i wyszedłem. Na dworze czekała taksówka. Otwierając drzwi, odwróciłem się w stronę domu, z którym tyle mnie łączyło. Wsiadłem do niej, lecz zobaczyłem Zayna, który wybiegł z domu i podążył w stronę auta. Szybko wysiadłem z pojazdu.
- Liam, nie odjeżdżaj. Zostań w domu. Proszę. - Jego ton był błagalny.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię. Nie zatrzymuj mnie, już podjąłem decyzję. - Spojrzałem na niego.
- Rozumiem. I wiem, że to moja wina. Ale zrozum, kocham cię. Jak mam żyć bez kogoś, z kim chciałem i nadal chcę spędzić resztę życia? 
- Mogłeś się nad tym zastanowić nieco wcześniej. - Powiedziałem beznamiętnie. Chłopak spuścił głowę w dół.
- Może chociaż mnie przytulisz na pożegnanie?
Poczułem się źle i wiedziałem, że to nieodpowiednie, jednak ze starym zdjęciem w ręku objąłem chłopaka. Usłyszałem jego ciche łkanie. We mnie również coś się przełamało, kolejny raz. 
- Opiekuj się nimi. Żegnaj Zayn.
Odjechałem. I choć wiedziałem, że jeszcze nie raz wrócę do tego domu, to wiedziałem, że to co było kiedyś, już nigdy nie wróci.

Haha, minęło chyba pół roku, a ja od tak postanowiłem wrócić. No cóż, wiele się w moim życiu pozmieniało. Jedne rzeczy na lepsze, drugie na gorsze. Jak to w życiu bywa. Zachęcam was do czytania i w sumie nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Cieszę się, że tu wróciłem. Do następnego :)