czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 7: Love Taught Me To Lie

   Musiałem przeczytać tego sms-a kilkakrotnie, żeby sobie uświadomić, że to Zayn był jego autorem. Jednak czym to było spowodowane? Co go skłoniło do napisania takiej wiadomości? I najważniejsze: O co w tym wszystkim, do jasnej cholery, chodzi?
   Wyjrzałem przez okno. Słońce delikatnie świeciło zza gęstych, białych chmur. Podszedłem do stołu i usiadłem na krześle. Nie mogę nawet opisać jak się czułem. To było jak być pośrodku emocjonalnego pustkowia. Odłożyłem telefon i zacząłem nerwowo krzątać się po salonie, a moje ręce zaczęły się trząść jak oszalałe. Zayn próbował kilka razy zadzwonić, ale nigdy nie odbierałem. Choć minęły już 2 miesiące od naszego ostatniego spotkania, nie miałem odwagi z nim porozmawiać, nawet przez telefon. Czułem się okropnie przez to, że go zdradziłem. Jednak gdy zobaczyłem go z Susan to wszystko odeszło. To całe poczucie winy, o którym tak wszyscy mówią. Tym razem to ja poczułem się zdradzony. Gra wyrównana. Ale jedno mnie trapiło, jedno pytanie. Czy kocham go bardziej niż nienawidzę?
   W żaden sposób nie mogłem na to pytanie odpowiedzieć. Stałem między młotem a kowadłem, gdzie byłem i młotem i kowadłem. Spojrzałem w niewielki ekran telefonu. Ponownie przeczytałem sms-a: Liam, musimy się spotkać. To sprawa życia i śmierci. Jeszcze przez kilka minut dłużących się w nieskończoność zastanawiałem się co napisać. Zacząłem nerwowo stukać w klawiaturę urządzenia.   

Spotkajmy się u mnie w domu za godzinę. Liam.

   Wiedziałem, że coś musiało się stać. Nie miałem pojęcia jednak czego ta sprawa dotyczy. Czyżby Zayn chciał mnie przeprosić? A może chce zerwać ze mną wszelki kontakt? Jednak to był Zayn, a po nim wszystkiego się można spodziewać. W głębi duszy chciałem, żeby wiadomość, którą chce mi przekazać była pozytywna, jednak mózg podpowiadał mi, bym przygotował się na najgorsze. Wziąłem szybki prysznic, by pozbierać się do kupy. Zajął mi on nie więcej niż 15 minut. Po umyciu się założyłem luźny t-shirt i zszedłem na dół. Damien gdzieś wyszedł, więc postanowiłem mu zostawić liścik gdzie jestem. Szybko jednak odszedłem od tego pomysłu. Myśl, że Zayn i Damien się skonfrontują nie dawała mi spokoju. Ukradkiem wyszedłem z domu, by przypadkiem nie trafić na blondyna, który dziwnym trafem mógł się kręcić wokół. Podczas drogi zadzwoniłem do Ruth, by poinformować ją, że przyjdę by zobaczyć się z Zaynem. Nie była zdziwiona tą informacją, co musiało oznaczać, że chłopak z Bradford już tam był. 
   Nim się obejrzałem stałem już u drzwi mojego domu rodzinnego, z którego było słychać szumy, jakby ktoś się tam kłócił. Z tłumu usłyszałem piskliwy głosik Louisa. Czyżby Zayn zwołał cały zespół na 'naradę'? Wszedłem do domu i dostrzegłem stojących w wejściu członków grupy. Sprzeczali się, co widziałem po ich minach. Gdy zauważyli, że wszedłem natychmiast zamilkli. Spojrzałem na przerażoną twarz Zayna i wściekłe miny reszty chłopaków.
- Co tu się do cholery dzieje? - warknąłem. Nie miałem ochoty użerać się z nimi wszystkimi. Byłem święcie przekonany, że rozmowa odbędzie się między nami dwoma. Żeby było jeszcze  ciekawiej, w tle ujrzałem sylwetki Damiena i Susan oraz Ruth siedzącą na schodach. Wyglądała na zdruzgotaną, co wydawało się dziwne, bo jej osoba nie ma większego znaczenia w całej sprawie. Głos zabrał Zayn.
- Liam, usiądź. Chcę Ci coś powiedzieć. - Był łagodny, ale drżał.
- O tak stary, lepiej usiądź. - Szepnął Niall, którego całe zajście najwidoczniej podekscytowało. Ekscytacja jednak szybko minęła razem z porządnym kuksańcem zafundowanym ze strony Harry'ego.
- Mam rozumieć, że wszyscy już wiecie? - Poczułem się ominięty. Wiedziałem, że sprawa dotyczy mnie i Zayna, a ja dowiaduje się o wszystkim na końcu. Wnętrzności zaczęły mi się kurczyć powodując nieprzyjemny ból brzucha. Po chwili zaczął się kierować w moją stronę sfrustrowany Damien, który nagle uległ emocjom i zaczął płakać jak małe dziecko. Wstałem, by go przytulić, lecz ten wybiegł z domu. Zacząłem się bać tego, co chce mi powiedzieć mój niedoszły, brązowooki chłopak.
- Nie, poważnie. Mów o co chodzi Zayn. - Starałem się opanować swój ton. Chłopak patrzył na mnie i nie mógł wydusić z siebie żadnego tonu. Nic, kompletne zero. Zamarł. Do salonu przyszła Susan, która wydawała się być wcale nie przejęta całą sytuacją. Wyczułem kłopoty, przypominając sobie słowa Juliette. Rudowłosa postanowiła zabrać głos.
- Widzę, że Zayn jest jeszcze w szoku, także ja powiem czego dotyczy ta wspaniała nowina. - Mówiła to z takim tonem, jakby chciała mi dopiec. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem, bo zamieniliśmy ze sobą raptownie kilka zdań. Susan zaczęła się subtelnie głaskać po brzuchu, który wyglądał na jakby wzdęty. Przyglądając się ruchom jej dłoni powoli zacząłem sobie uświadamiać, co chce mi przekazać. 
   Pierwsza rzecz, to było niedowierzanie. Jakby nagle cały świat zamilkł. Nie widziałem nic innego oprócz zarozumiałej twarzy Susan pieszczącej swój brzuch oraz stojącego obok niej Zayna, który nie dawał po sobie znaku życia. Jakby był posągiem, bezdusznym manekinem. Po drugie zrobiło mi się strasznie gorąco, jakby Słońce zaczęło się gwałtownie zbliżać ku Ziemi. To była moja własna apokalipsa, której w żaden sposób nie mogłem odwrócić. Mój cały świat się zawalił, został doszczętnie zrujnowany. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że cały czas kocham Zayna, co było jeszcze większym ciosem niż fakt, że będzie ojcem. Wbiłem w niego wzrok, lecz ten spuścił go w dół. Wiedziałem, że mnie kocha. Czułem to w kościach. Takie rzeczy się po prostu wie. Spojrzałem na niego po raz kolejny. Wyglądał tak strasznie przejęcie, był taki przerażony. Chciałem podejść i go przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Jednak nie mogłem. Mimo mojego uczucia, które cały czas się powiększało, nie mogłem spojrzeć mu w oczy. Nie mogłem zagwarantować, że wszystko będzie okej, że jakoś przetrwamy. Czułem wstręt i obrzydzenie. Nie rozumiałem, jak mógł mi zrobić coś tak potwornego. I nadeszła trzecia faza: bezsilność. Ta jebana bezsilność. Wrażenie, że już nic nie mogę zrobić. Że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Że stracę osobę, którą kocham najmocniej na świecie. Ba, która jest całym moim światem. I nic nie mogę zrobić. Fala łez napłynęła mi do oczu; widziałem rozmazane sylwetki osób znajdujących się w pokoju. Czułem oczy wszystkich na sobie, lustrowały mnie, a ja nie chciałem, by ktokolwiek mnie teraz widział.
   O resztkach sił wstałem z sofy i powędrowałem w stronę wyjścia. Razem z zatrzaśnięciem drzwi, zamknąłem rozdział w swoim życiu. Rozdział, do którego wiem że już nie wrócę. Zacząłem biec. Spadło na mnie kilka kropel deszczu, a po chwili całe Wolverhampton zostało przykryte ciemnymi, burzowymi chmurami. Mżawka przerodziła się w burzę. Przystopowałem i usłyszałem za sobą kroki. Zapewne Harry chciał mnie pocieszyć, porozmawiać. Poczułem rękę na swoim barku i przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłem się i ujrzałem twarz Zayna. Nie malowała się na niej żadna emocja. 
- Liam, przepraszam. - Wydusił z siebie.
- Przepraszam? - Wycedziłem, wycierając słone łzy, które przykryły moje policzki. - Ty mnie przepraszasz? Jak śmiesz! - Zacisnąłem twardo pięść. - Ja głupi myślałem, że spieprzyłem wszystko całując Damiena. Z resztą, widząc Ciebie dzisiaj zdałem sobie sprawę, że oszukuję się. Że Damien to tylko przykrywka, że nic dla mnie nie znaczy. Że kocham tylko ciebie. A Ty? No tak, ty postanowiłeś się na mnie odegrać i zapłodnić tą rudą sukę. Nie wierzę Zayn, nie wierzę. I co masz zamiar dalej robić? - Spojrzałem na niego przeszywającym wzrokiem.
- Chcę wziąć Susan do naszego domu i zaopiekować się nią, dopóki nie urodzi się dziecko. Potem zobaczymy.
   Na początku myślałem, że to głupi żart, jednak spoglądając na wyraz jego twarzy zrozumiałem, że nie żartuje. Ogarnęła mnie złość i jeszcze mocniej zacisnąłem pięść, którą jak się wydawało miałem wymierzyć w Zayna. Poczułem się jeszcze bardziej bezsilny, bo znałem chłopaka i wiedziałem że to zrobi mimo wszystko. 
- Nie chcę cię znać Zayn, rozumiesz? Jesteś dla mnie nikim! - Wykrzyczałem. Miałem nadzieję, że cała nagromadzona we mnie złość się ulotni, lecz tak nie było. Po chwili dotarło do mnie, że to co powiedziałem chłopakowi w żadnym aspekcie nie było prawdą. Skłamałem. Pierwszy raz w życiu skłamałem Zaynowi. Kochałem go mimo wszystko. Kochałem go bezwarunkowo. Myślę, że gdyby nawet zabił człowieka i tak bym go kochał. I wtedy nienawidziłem tego w sobie.  Tego, że go kocham. Odwróciłem się i poszedłem w stronę stacji kolejowej. Miałem dość tego miasta. Jednak Zayn był uparty i złapał mnie mocno za rękę i przyciągnął do siebie. Spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami. Były takie wrażliwe. Wiedziałem, że żałuje.
- Zostań ze mną. - Wyszeptał cicho.
   Odsunąłem się i całą złość przelałem w uderzenie. Ugodziłem chłopaka w twarz, jak najmocniej umiałem. Widziałem wszystko klatka za klatką, jak na starym filmie. Zayn leżał na ziemi, cierpiał. Przeze mnie. Jednak moje uczucia jakby na moment znikły. Mimo że chciałem pomóc mu wstać nie potrafiłem. Odszedłem. 
   Droga niesamowicie się dłużyła. Czułem, że idę już kilka godzin, choć nawet nie minęło 20 minut. W końcu dotarłem na stacje. Byłem cały mokry i przemarznięty, ale nie dbałem o to. Kupiłem bilet na najbliższy pociąg i usiadłem na ławce przy peronie. Zacząłem myśleć o wszystkim. Czym głębiej o tym myślałem, tym bardziej chciałem zapomnieć. Gdy wreszcie przyjechał pociąg, usiadłem na miejscu i zasnąłem.

3 dni później...

   Obudziło mnie delikatne szturchanie w żebra i cichy, jeszcze zaspany głos Nialla.
- Liam, za godzinę przyjeżdża Zayn z Susan, miałem cię obudzić.
- Dzięki, już wstaje. Ty idź spać. - Uśmiechnąłem się z zamkniętymi oczami, jednak wyobraziłem sobie twarz blondyna. Miał roztrzepane włosy i spuchnięte oczy. - Dobranoc Niall.
- Dobranoc. - Usłyszałem tylko ciche zamknięcie drzwi. Przetarłem oczy i wziąłem szybki prysznic. Następnie zacząłem pakować swoje rzeczy, a raczej ich końcówkę. Dzień po przyjeździe do Londynu zdecydowałem, że zamieszkam sam. Nie mógłbym znieść widoku Zayna i Susan razem. Znalazłem niewielki penthouse na Primrose Hill. Gdy moja walizka pękała już w szwach zobaczyłem jeszcze jedną rzecz. Na stoliku obok łóżka stało zdjęcie, moje i Zayna. Zrobiliśmy je dzień po założeniu zespołu. Popatrzyłem na nie chwile, a wszystkie wspomnienia wróciły. Uśmiechnąłem się delikatnie i wziąłem je do ręki. W drugą rękę wziąłem walizkę i wyszedłem z pokoju. Bardzo chciałem uniknąć spotkania z Zaynem. Mieliśmy już wszystko wyjaśnione. On zostaje, Susan śpi w moim pokoju. Jednak tam na górze lubią płatać z nas figle i nawet nie zdążyłem się pożegnać z chłopakami, a do domu wszedł brązowooki ze swoją nową dziewczyną. Szczerze mówiąc nie wiedziałem jakie są miedzy nimi relacje, czy coś ich łączy poza domniemanym dzieckiem. Nie obchodziło mnie to.
- Cześć. - Przywitał się niechętnie z zespołem i od razu powędrował do swojego pokoju prowadząc Susan. Dopiero teraz zauważyłem jak mocno mu przywaliłem. Miał spuchnięty cały policzek i sine oko. Chciałem go przeprosić, jednak coś w środku mnie zatrzymało. 
- No okej chłopaki. Macie się sobą zajmować i zawsze jesteście u mnie widziani. Będę was co jakiś czas odwiedzał, sprawdzał czy nie zamieniliście tego domu w ruderę. Niall nie płacz... - Spojrzałem na chłopaka, który miał łzy w oczach. Przytuliłem się do każdego z nich i wyszedłem. Na dworze czekała taksówka. Otwierając drzwi, odwróciłem się w stronę domu, z którym tyle mnie łączyło. Wsiadłem do niej, lecz zobaczyłem Zayna, który wybiegł z domu i podążył w stronę auta. Szybko wysiadłem z pojazdu.
- Liam, nie odjeżdżaj. Zostań w domu. Proszę. - Jego ton był błagalny.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię. Nie zatrzymuj mnie, już podjąłem decyzję. - Spojrzałem na niego.
- Rozumiem. I wiem, że to moja wina. Ale zrozum, kocham cię. Jak mam żyć bez kogoś, z kim chciałem i nadal chcę spędzić resztę życia? 
- Mogłeś się nad tym zastanowić nieco wcześniej. - Powiedziałem beznamiętnie. Chłopak spuścił głowę w dół.
- Może chociaż mnie przytulisz na pożegnanie?
Poczułem się źle i wiedziałem, że to nieodpowiednie, jednak ze starym zdjęciem w ręku objąłem chłopaka. Usłyszałem jego ciche łkanie. We mnie również coś się przełamało, kolejny raz. 
- Opiekuj się nimi. Żegnaj Zayn.
Odjechałem. I choć wiedziałem, że jeszcze nie raz wrócę do tego domu, to wiedziałem, że to co było kiedyś, już nigdy nie wróci.

Haha, minęło chyba pół roku, a ja od tak postanowiłem wrócić. No cóż, wiele się w moim życiu pozmieniało. Jedne rzeczy na lepsze, drugie na gorsze. Jak to w życiu bywa. Zachęcam was do czytania i w sumie nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Cieszę się, że tu wróciłem. Do następnego :)

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 6: Bittersweet Revenge Always Works Both Ways.

- Cholera, Zayn! - Krzyknąłem głośno, jednak widziałem już tylko sylwetkę chłopaka. Jego bordowy płaszcz i wrażenie, że go straciłem na zawsze.

   Byłem skołowany. Kompletnie. Myślałem o sobie jak o najgorszym człowieku na ziemi. Poprawka. Byłem nim. Miałem wszystko, co pełnowartościowa osoba chce w życiu mieć: wymarzoną pracę, prawdziwych przyjaciół i chłopaka, którego nie zamieniłbym na żadnego innego. Ten głupi moment uniesienia sprawił, że cały mój świat legł w gruzach i nikt nie miał zamiaru mnie stamtąd wyciągnąć.
   W sumie nikomu się nie dziwiłem. Od ponad tygodnia mieszkałem u Damiena pod pretekstem, że pokłóciłem się z Ruth, co w sumie było prawdą. Gdy dowiedziała się o mojej zdradzie wyklęła mnie i wyrzuciła z domu. Kilkakrotnie widziałem, że spotykała się z Zaynem. Gdy przyjechali Niall i Louis nawet się z nimi nie widziałem. Z nikim się nie widziałem. Poza sobą, gdy oglądałem się w lustrze. Choć i na siebie nie miałem ochoty patrzeć.
   Nienawidziłem się za to co zrobiłem Zaynowi. Byłem tak cholernie zły, że rozbiłem swój samochód, gdy pewnego dnia wracałem z zakupów. Celowo. Nie wiem co sobie wyobrażałem. Chciałem, się ukarać? Być może. Jednak skończyło się tylko na kilku podrapaniach. Bardziej poszkodowany był samochód.

   Mieszkałem już u Damiena trzeci tydzień i raczej nie miałem zamiaru się stamtąd ruszać. Wszyscy chłopacy poza Zaynem wrócili do Londynu. Ja i Zayn zostaliśmy, gdyż management myślał, że spędzamy czas ze sobą, docieramy do siebie nawzajem. Gdyby tylko wiedzieli...
   Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit, co ostatnio było moim hobby. Gdy nie chcemy niczego, nawet biały sufit staje się intrygujący. Nie miałem na sobie nic poza bokserkami. Wiedziałem, że takie marnowanie czasu nie prowadzi do niczego produktywnego, jednak na nic innego nie miałem ochoty. Do pokoju wszedł Damien. Bez pukania.
- Liam, wykańczasz mnie psychicznie. - Westchnął głośno i usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie i zaczął pieścić moją nogę, jakby była kotem o aksamitnej sierści. Wzdrygnąłem się i odsunąłem ją.
- Jeżeli wam przeszkadzam, to po prostu mnie stąd wywal. A jeżeli nie, to bardzo cię proszę o wyjście z pokoju. - Jak już mówiłem, nie miałem ochoty na rozmowę z nikim, nawet z Damienem. Zwłaszcza z nim.
- Kurwa, Liam. Nie odzywasz się do mnie od dwudziestu dni. Czuję się tak cholernie winny, a ty nawet nie raczysz o tym ze mną pomagać. - Wyraz jego twarzy automatycznie się zmienił, był zły, żeby nie powiedzieć wciekły. Wcale mu się nie dziwię. Byłem niemożliwy.
- Proszę cię Dam, wyjdź. - Mój ton stał się prawie błagalny. Wsadziłem głowę w poduszkę. - A jak wyjdziesz, to zgaś światło.
- Nigdzie się nie wybieram. - Stwierdził uparcie chłopak i podniósł mnie do pozycji siedzącej. Ważyłem niemało, a on podniósł mnie jakby nigdy nic. Teraz siedziałem naprzeciw jego. - Powiedz coś. Cokolwiek. Sam już nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję się tak samo jak ty, ale muszę się zajmować się Susan.
   To było trochę egoistyczne, gdy zaczął mówić o swojej przyszłej żonie, a siedział z chłopakiem, którego nie tak dawno pocałował i powiedział, że wciąż go kocha. A teraz na dodatek pieścił mnie swoim czułym dotykiem po ramieniu. Tym razem się nie opierałem, choć powinienem. Jednak najwidoczniej moje uczucia do Damiena również wróciły. Nie chciałem tego; to była ostatnia rzecz, której wtedy chciałem: na nowo zakochać się w nim - jednak nie mogłem się oszukiwać. Nie mogłem oszukiwać wszystkich wokół. Ale cały czas kochałem też Zayna. I tęskniłem za nim, bardzo tęskniłem. Tęskniłem za każdym jego dotykiem, za jego cudnym uśmiechem gdy się stresował, za wspaniałym akcentem. Za każdą małą rzeczą, która nas łączyła. Za nim w całości. Tęskniłem za jego ciałem i za jego duszą.
   Lecz teraz siedziałem objęty przez Damiena, i to wcale nie był przyjacielski uścisk. Powoli zacząłem sobie uświadamiać, że kocham dwóch mężczyzn na raz. Czy to grzech kochać podwójnie? Nie chciało mi się płakać, bo cały tydzień zmarnowałem na łkaniu. To było bezsensowne. To co teraz robię również jest bezsensowne. Czuję się jakby cała moja dusza ulotniła się z delikatnym wiatrem, który właśnie spowijał całe Wolverhampton.
   Damien spojrzał mi w oczy, po czym bez chwili zastanowienia pocałował mnie. Jego usta subtelnie pieściły moje, a ja się temu nie opierałem. Jednak zaraz przestałem. Ocierałem się twarzą o jego chropowatą twarz z trzydniowym zarostem.
- A co z Susan? - Spojrzałem przestraszony.
- Wyszła z kimś. - Powiedział beznamiętnie. - Od dwóch tygodni z kimś wychodzi. Wpiera, że to koleżanki, ale ja wiem, że to facet. No i nie wróci na noc.
   Ostatnie zdanie zabrzmiało niesamowicie dwuznacznie. Damien uśmiechnął się nieśmiało, jakby usiłował mi coś powiedzieć. Wyczytałem to z jego oczu. Zawsze wyglądały tak samo, gdy chciał mi coś powiedzieć. Albo coś zrobić...
   I po chwili wiedziałem o co mu chodzi.
- Serio Damien, serio? - Spojrzałem na niego z nutą sceptycyzmu. Nie miałem ochoty na szybki numerek. To nie było w moim stylu.
- Ale Liam... - Damien nie wiedział co powiedzieć. Wbił wzrok we wzorzystą pościel. - Mogę tu przynajmniej posiedzieć? - Spytał nie przenosząc na mnie wzroku.
- To twój dom, możesz tu siedzieć kiedy chcesz. - Rzuciłem szorstko.
- No tak, ale... Nieważne.
   Spojrzałem jeszcze raz na jakby zadumaną, ale i przygnębioną twarz chłopaka. Wiedziałem, że przez kilka ostatnich dni zrobiłem się niezwykle arogancki, ale nie potrafiłem rozmawiać z ludźmi inaczej. Wszystko, czego bym nie dotknął zaczynało mnie denerwować. Jakbym miał kilkutygodniową miesiączkę. To straszne uczucie.
   Minęło już pół godziny. Damien nie odezwał się ani jednym słowem. Tak samo ja. I wtedy przypomniałem sobie lata spędzone z Damienem. Nigdy nie byliśmy zwyczajną parą, nawet pomijając fakt, że byliśmy chłopcami. Czasami wystarczyło nam po prostu usiąść i siedzieć bez słowa przez kilka godzin.
- Liam? - Chłopak wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- Tak?
- Chcesz się przejść?
   Uznałem to za dość dziwny pomysł. Nie chodziło mi o to, że między nami, czyli trójkątem Zayn-Damien-Liam było nieciekawie, ale zegary przed chwilą wybiły 23. Jednak nie mogłem się dłużej zadręczać w pokoju Damiena. Potrzebowałem tlenu i trochę wolności.
- No dobra. Tylko pójdę się do łazienki trochę ogarnąć.
   Szybko przemyłem twarz i umyłem zęby, uczesałem włosy i spryskałem się perfumami. Wszyscy Directionerzy byli przekonani, że to Louis zajmuje najwięcej czasu w łazience, jednak ja zawsze zostawałem tam najdłużej. Wyciągnąłem z szafy dresy i zwykły t-shirt z nadrukiem. Nie miałem ochoty na strojenie się. Włożyłem jeszcze trampki i wyszliśmy z domu. Damien szedł o kilka kroków oddalony ode mnie. Nie odzywaliśmy się do siebie, po prostu szliśmy, nie dostrzegając niczego wokół. Z dali słyszałem śmiechy. Na samym początku pomyślałem, że to pewnie jakieś nastolatki, więc nasunąłem na głowę kaptur, tak dla bezpieczeństwa. Również Damien się do mnie przybliżył. Nieświadomie pełnił teraz rolę mojego bodyguarda. Chwilę potem dostrzegłem dwie sylwetki - chłopaka i rudowłosą dziewczynę.
   Susan.
   Spojrzałem dociekliwie na blondyna, a następnie znowu na parę. Czym bliżej byli, moje serce zaczęło mi podchodzić do gardła. Kolejny raz wytężyłem wzrok i nie mogłem uwierzyć. Z Susan szedł Zayn. W mojej głowie zaroiły się miliony pytań. Skąd się znają? Co ich łączy? Czemu chodzą za rękę w nocy? Czułem, że mózg mi zaraz eksploduje. Ponownie spojrzałem na wyraz twarzy Damiena. Był poirytowany. Nie, to chyba zły epitet. W jego oczach dostrzegłem gniew, furię. Jakby zaraz miał zabić Zayna i Susan. Ja byłem raczej przybity. Nawet nie wiem kiedy, ale teraz staliśmy między sobą: Ja i Zayn, Damien i Susan.
- Cześć... Liam. - Powiedział zdezorientowany Zayn. Nie przypuszczał, że mnie spotka.
- Damien, ja to wytłumaczę. Proszę Cię. - Jednak Damien nie chciał słuchać. Bez namysłu popchnął Zayna na najbliższy trawnik i uderzył go w twarz. Odciągnąłem go szybko, bo Zayn również szykował się do ataku. 10 punktów. Oko Damiena zaczęło nabierać barw śliwki. Gdy już się miała zaczynać prawdziwa walka, mocno chwyciłem blondyna i wróciliśmy do domu. Odchodząc spojrzałem na Zayna i Susan. Dziewczyna spojrzała na mnie zaczepnym wzrokiem, a Zayn momentalnie wbił wzrok w chodnik. Rudowłosa objęła go i również się zawrócili.

- Nie wierzę, po prostu nie wierzę. - Wycedził Damien.
- Ja też, ale proszę, nie wierć się. Bo potnę cię tym nożem. - Powiedziałem przykładając nóż kuchenny do oka chłopaka. Zrobiło się siwe i strasznie spuchnięte. - Chyba powinniśmy iść na ostry dyżur.
- Uspokój się, to tylko podbite oko. Zostanie na tydzień i zniknie, ot wielkie mi co. - Westchnął, jakby trochę uspokojony.
- Ale to wygląda poważnie.
- Daj mi trochę lodu. Przeżyję.
   W to nie wątpiłem. Czułem, że już szykuje kolejny plan zemsty na Maliku i jego niedoszłej narzeczonej. Ja nie wiedziałem co o tym myśleć. Czułem przerażenie, a zarazem wstręt, gdy pomyślałem o Susan całującej Zayna. O tym, że go przytula w ten sam sposób, jak ja go przytulam. Zacząłem ich już sobie wyobrażać jako męża i żonę, z gromadką małych dzieci, domem gdzieś na obrzeżach Leeds, wspólnych wakacjach. Nagle ten cały idylliczny obrazek zaczął płonąć, a do wszystkich ogarniających mnie uczuć doszła jeszcze cholerna bezradność. Uroniłem łzę, lecz szybko ją przetarłem. Teraz to Damien mnie potrzebował. On w tej całej sprawie był najbardziej poszkodowany. Niechętnie wygrzebałem z zamrażalnika kostki lodu, które umieściłem na chuście, a następnie związałem. Gdy wszedłem do salonu blondyn nalewał sobie whiskey do stylowej szklanki. Od razu pochłonął trunek jakby pił sok jabłkowy.
- Nie pij więcej. Alkohol ci nie pomoże. - Powiedziałem troskliwie podchodząc do blondyna. Przyłożyłem okład do jego oka.
- Dziękuję.
- Nie masz za co. A teraz odejdź od barku i nie pij już dzisiaj więcej.
- Dobrze mamo. - Damien pierwszy raz uśmiechnął się. Również i na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Najlepiej by było, gdybyś się położył spać. Jutro opuchlizna powinna być mniejsza. - Powiedziałem spoglądając na chłopaka.
- Nie chcę spać. Nie dam rady. - Usiadł na sofie, a jego twarz straciła wyraz.
- Jak chcesz. W każdym razie ja idę spać. - Odszedłem w stronę swojego pokoju, jednak Damien złapał moją rękę.
- Nie odchodź jeszcze. - Spojrzał na mnie swoim smutnym wzrokiem numer 5. Czyli tym najsmutniejszym z najsmutniejszych.
   Jest źle, pomyślałem.
   Usiadłem obok blondyna.
- Powiesz mi, dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego oni nam to zrobili? - Damien położył głowę na moich nogach.
- Nie wiem, nie mam bladego pojęcia. - Westchnąłem ciężko. W gardle miałem wielką gulę. - Zayn pewnie chciał się zemścić. To do niego podobne.
- Nienawidzę go.
- Nie mów tak. - Momentalnie moje oczy się zeszkliły, a gula w gardle zaczęła się niemiłosiernie powiększać.
- Gdy to prawda. - Powiedział z wyczuwalną zawiścią w głosie. - Nienawidzę go. I jej też. Muszę jej to powiedzieć.
- Nawet nie wiesz gdzie oni są. Przecież nie przeszukasz całego Wolverhampton. Pomyśl logicznie Damien. - Spojrzałem na niego.
- Masz rację. - Przyznał z niechęcią.
- Wiem. A teraz choć, położymy się. Jestem padnięty. - Ziewnąłem.
- Ja też. - Kąciki ust blondyna uniosły się ku górze. Wstał i wziął mnie na ręce.
- Puść mnie, wariacie. - Krzyknąłem półgłosem i zacząłem bić go po ramieniu.
- Muszę mieć jakąś zastępczą księżniczkę.
   Kiedy znaleźliśmy się w sypialni, Damien położył mnie na wielkim łóżku i zaczął rozbierać. Z sekundy na sekundę zaczęło mi się to coraz bardziej podobać.
- Gotowe. - Powiedział dumny, kiedy leżałem już w samych bokserkach. Blondyn leżał obok mnie.
- Dobranoc Damien. - Musnąłem usta chłopaka z subtelnym uśmiechem.
- Dobranoc Liam. - Chłopak nakrył nas obu kołdrą i odwzajemnił pocałunek.

   Rano czułem się wypoczęty. Od kilku tygodni spałem po trzy-cztery godziny, a teraz spoglądając na zegarek ujrzałem trzynastą. Wszystko było nieco rozmazane. Przetarłem oczy. Światło wdzierało się do pokoju, tworząc na dywanie koło. Rozejrzałem się po pokoju, lecz nikogo tu nie było. Przeciągnąłem się i zszedłem na dół.
- Cześć Liam. - Damien był w humorze.
- Cześć. - Uśmiechnąłem się, jeszcze nieco zaspany.
- Byłem w sklepie, są bułki, jest ser, jest sok pomarańczowy. No i kupiłem Dr. Peppera.
   Kochałem Dr. Peppera.
 
   Tak mijał każdy dzień. Wszystko co robiłem, robiłem z Damienem. Czułem, że oddalamy się z Zaynem. Od czasu naszego spotkania ani razu nie zadzwonił, nie wysłał ani jednego sms-a. Tak jakbym nie istniał. Rozłąka z Zaynem bardzo zbliżyła mnie do blondyna. Poczułem się jak szesnastoletni Liam, który nie widział świata poza swoim blond chłopakiem. Potrzebowałem ciepła, dużo ciepła. A Damien mi je dawał. Był jak schronienie. Czułem się z nim bezpieczny. Wszystkie troski i zmartwienia odeszły. Moja kondycja psychiczna wróciła do całkowitej normy. Jednak mimo wszystko, mimo tego, że czułem się cudownie, tęskniłem. I czułem, że Zayn też tęsknił. Ale wiedziałem, że już nigdy nie będzie tak jak było. Że nie spotkamy się na ławce w parku, że nigdy już mnie nie obudzi swoim donośnym, ale jak słodkim chrapaniem. I mimo, że kochałem Damiena, to moją bratnią duszą był również Zayn. Czego bym nie zrobił myślałem o nim. Jakby był częścią mnie.
   Bo był.

   Wiadomość tekstowa.
   Nadawca: Zayn
   Treść: Liam, musimy się spotkać. To sprawa życia i śmierci.

______________________________________________________________________

Po sporej przerwie znowu napisałem.
Prawie 6 tysięcy. Jesteście niesamowici!
Rozdział zaliczam do udanych, może nie wliczając końca, bo średnio mi się podoba. Ale przynajmniej zaczyna się coś dziać. Wątek Zayn-Susan będzie się jeszcze trochę rozwijał, lecz sprawy nieco się skomplikują. To tyle co mogę zdradzić c:
Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział. Niedługo ferie, a ja muszę przeczytać Krzyżaków, więc łatwo nie będzie. Ale jeżeli będziecie chcieli, to postaram się napisać rozdział jak najszybciej.
Do zobaczenia Misie :*
~ Michał.

Jeżeli przeczytałeś rozdział, spodobał Ci się, to proszę o zostawienie po sobie jakiejś pamiątki. Rozdziały komentuje kilka osób, a obserwuje mnie ponad 30. Potrzebuję nieco motywacji, a jedyną którą mam, jesteście wy.