~ Z perspektywy Zayna ~
Dlaczego to wszystko tak cholernie bolało? Czułem się jakby ktoś ktoś wyjął moje serce z piersi i rozbił je na milion kawałeczków. Mimo, że to ja z nią zerwałem, to czułem się, jakby było kompletnie na odwrót. Liam miał rację. I on jedyny wydawał się być dla mnie oparciem. Szczerze? Był najlepszą osobą jaką znam. Zawsze się o mnie troszczył, opiekował się mną. Śmiało mogłem stwierdzić, że jest moim najlepszym przyjacielem. I mimo że w zespole było jeszcze 3 innych wspaniałych chłopaków, to jego darzyłem największym uczuciem. Był jak brat. Przynajmniej tak zdawało mi się na początku. Potem chyba zacząłem do niego czuć coś więcej. Ale nie... przecież jestem chłopakiem. I on też. To byłoby... dziwne?
Nie umiałem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Czyżby nie kręciły mnie tylko dziewczyny? Z czasem zacząłem się nad tym głębiej zastanawiać. Przy Liamie czułem się jakbym znał go od brzdąca. Swobodnie mogłem mu mówić o swoich problemach, tych poważnych i tych kompletnie debilnych. Gdy mnie przytulał nie czułem się jak w uścisku najlepszego przyjaciela, tylko jakby obejmował mnie prosto z serca, jak kogoś ważniejszego niż tylko przyjaciel. Nie byłem pewny uczuć co do niego, ale powoli zdawałem sobie sprawę, że nie był już dla mnie tylko przyjacielem. Z drugiej strony, nie mogłem mu powiedzieć, że się w nim zakochałem.
Z zaschłymi łzami siedziałem wtulony w ciało Liama. Nie dałem rady już płakać. I pomyśleć że jeszcze niedawno była wszystkim. Widziałem w niej żonę i matkę naszych dzieci. Może tak nie miało być? Może los był już zaplanowany inaczej? Nie mogłem odpowiedzieć na masę pytań, które sam sobie zadawałem robiąc z rozstania z Perrie jeszcze większy problem. Chlipałem cicho w koszulę Daddy'ego.
- Już cicho. - Szepnął cichym głosem Liam. - Położyłbyś się. To Ci wyjdzie na dobre. Przynajmniej zapomnisz. - Miał wiele racji, ale nie wiem czy byłem w stanie tak po prostu się położyć spać. Jednak chłopak złapał mnie delikatnie za jedno ramię i zaprowadził do sypialni, która zaczęła przywodzić wszystkie wspomnienia związane z dziewczyną. Na widok pokoju zapełnionego wspólnymi zdjęciami z moich oczu popłynęła fala nowych łez, które rozpostarły te zaschnięte. Potokiem zaczęły spływać z moich czerwonych policzków. Chłopak natychmiast zatrzasnął drzwi i poprowadził mnie do swojej sypialni, którą znałem bardzo dobrze. To właśnie w jego pokoju częściej rozmawialiśmy. Czasami zdarzało nam się zasnąć, czułem wtedy ulgę, że mam kogoś takiego jak Liam. Teraz, mimo złamanego serca również to odczuwam, może tylko w nieco mniejszym stopniu. Jak małe dziecko ułożył mnie do snu, kładąc się na drugiej połowie wielkiego łóżka. Chciałem, żeby ten dzień jak najszybciej się skończył. Ułatwił mi to Lili, który po wejściu pod kołdrę objął mnie kładąc swobodnie jedną rękę na moim brzuchu. Po zmrużeniu powiek i wycedzenia skromnego 'Dobranoc' zasnąłem.
~ Z perspektywy Liama ~
Gdy wiedziałem, że Zayn już śpi niechętnie wstałem, aby pogadać z resztą chłopaków. Odchodzili już pewnie od zmysłów, ale nie mogłem wcześniej zostawić Zayna. Bezszelestnie wstałem, by przypadkiem nie zbudzić chłopaka, lecz ten chrapał w najlepsze. Na policzkach miał masę zaschniętych łez i czerwone od płaczu oczodoły. Poprawiłem jeszcze kołdrę i wyszedłem z pokoju subtelnie zatrzaskując za sobą drzwi. W drodze do salonu, gdzie było już słychać ciche spory Nialla i Hazzy przeciągnąłem się i poczułem na sobie zapach perfum Zayna. Uśmiechnąłem się sam do siebie i musiałem wyglądać jak kompletny palant, bo gdy wkroczyłem do salonu trójka chłopaków spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Spoważniałem i od razu usiadłem obok nich, by zacząć swój monolog.
- Jest źle, ale sytuacja opanowana. - Rzekłem opanowanym tonem i wpatrzyłem się w oczy każdego z chłopaków. Kryło się w nich zdziwienie, więc kontynuowałem. - Zayn jest w rozsypce. Ja jeszcze nigdy go takiego nie widziałem.
- No, ja też. Cholerna Perrie. - Wtrącił Louie.
- Niestety, czasu nie cofniemy. Wiem, że trzeba się z nim ostrożnie obchodzić. W każdej chwili może się załamać, bo jest na skraju. Próbujmy go rozpraszać czym innym. Niech widzi w każdym w nas wsparcie.
- Masz rację, Lili. - Stwierdził Harry.
- Dziękuję. Jak się obudzi, to dajcie mi znać. Ja wychodzę na spacer.
Chłopcy przytaknęli tylko wspólnie, a ja objąłem ich głowy i przycisnąłem do siebie. Po chwili założyłem buty i wyszedłem z domu. Celem, jaki sobie obrałem był niewielki, lecz urokliwy park w lesie, niedaleko Heatrow. Jako że nie dzieliła mnie duża odległość postanowiłem się przejść. Dla własnego bezpieczeństwa założyłem kaptur na wypadek spotkania z paparazzi. Jak to w Londynie, nieunikniony był deszcz. Przyspieszyłem kroku, by zbytnio nie zmoknąć, lecz po chwili jeszcze bardziej się rozpadało. W ostatnich metrach już biegłem, ale po chwili znalazłem się w niewielkiej altance w parku. To było dla mnie szczególne miejsce, niczym Nandos dla Nialla. Zawsze przychodziliśmy tu z Zaynem gdy chcieliśmy odpocząć od otaczającej nas rzeczywistości. Niezwykły krajobraz parku sprawiał, że czuliśmy się nie jak w Londynie, lecz w jakimś Edenie. Dzisiaj ogród nie wyglądał jak wymarzona idylla, gdyż deszcz znużył to odczucie. Usiadłem na końcu jednej z ławek przyglądając się spadającym kroplom deszczu. Nawet nie zdążyłem się obejrzeć, a na moim zegarku widniała już godzina 20. Zrobiło się ciemno, ale drogę zaczęły rozświetlać latarnie. Spojrzałem na drogę i zauważyłem zakapturzoną postać ubraną w siwą bluzę i podarte jeansy. Gdy sylwetka zaczęła się zbliżać ujrzałem w niej Zayna. Był cały mokry od deszczu. Po chwili usiadł obok mnie, a ja spojrzałem na jego zapuchniętą od płaczu twarz. Zaschnięte łzy na policzkach, czerwone oczy. Nie był w dobrym stanie, ale nie ma się co dziwić. Przecież kilka godzin temu zerwał z miłością swojego życia. Spojrzał na mnie swoim urzekającym wzrokiem. On nawet wyglądając jak siedem nieszczęść umiał mnie nim zaczarować. W jego jasnobrązowych oczach pojawiły się niewielkie iskierki.
- Jak się czujesz? - Zapytałem spoglądając w jego tęczówki.
- Już lepiej. Wystraszyłem się, gdy obudziłem się i nie było Cię obok mnie. - Powiedział półtonem.
- Musiałem się przejść. Wiesz, że w tym miejscu umiem się odstresować. - Odpowiedziałem z czułym uśmiechem na twarzy. Chłopak tylko potrząsnął głową i przez kilka minut siedzieliśmy w milczeniu co chwila spoglądając na siebie. Nagle chłopak przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem. Uśmiechnąłem się tylko i położyłem głowę na jego klatce piersiowej.
- Liam. - Zaczął chłopak - Wiesz, że jesteś moim najlepszym przyjacielem, prawda? Gdyby nie Ty, chyba nie poradziłbym sobie z tą całą sytuacją. - Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, którą wytarłem bokiem dłoni. Nagle poczułem na niej dłoń Zayna. Nie wiedziałem jak zareagować, tylko uśmiechnąłem się nieśmiało. Chłopak usadził mnie na swoich kolanach. Siedzieliśmy jak zakochana para wpatrując się w siebie. Oblałem się rumieńcem, lecz twarz chłopaka była poważna, jakby coś chciał mi powiedzieć.
- Wiem, że to zabrzmi głupio. Ale ja coś sobie uświadomiłem. - Zaczął mówiąc szeptem. Spojrzał w dół i po chwili swój wzrok przeniósł na mnie. Boże, czy on chce mi TO powiedzieć? Z czoła popłynęła mi samotna kropelka potu, a ręce zaczęły mi się trząść. Zayn spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, a ja się uspokoiłem. Kontynuował.
- Zdałem sobie sprawę, że jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Ja na nic nie liczę, ale musisz o tym wiedzieć. Po prostu musisz. Liam, kocham Cię. Nie jak brata czy najlepszego przyjaciela. Kocham Cię.
Chłopak był cały czerwony, choć ledwo dało się to zauważyć na jego śniadej skórze. W głowie zacząłem sobie układać przeróżne scenariusze. Ja też go kochałem i sprawa wydawała się być prosta. Lecz ja nie umiałem tego powiedzieć. Nie wiem, jakby jakaś część ciała mnie nie chciała tego. Moje serce biło coraz szybciej, a mózg odmawiał pracy. Nie wiedziałem co robić. Zamknąłem na moment oczy i poczułem słodką woń na swoich ustach. Zayn delikatnie musnął je, tak subtelnie, że praktycznie tego nie poczułem. W mojej głowie coś wybuchło i również musnąłem usta chłopaka. Moja odpowiedź była śmielsza i bardziej namiętna. Przyssałem się do jego słodkich warg łącząc je z moimi. Czułem, że to mój najlepszy pocałunek. Uśmiechnąłem się tylko, a dłońmi błądziłem po plecach chłopaka. Po jakichś dwóch minutach oderwałem się od warg brązowookiego.
- Ja też Cię kocham. - Szepnąłem mu do ucha, na co on powiedział najszczerszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałem.
- Dodajesz mi skrzydeł Liam. Zawsze tak było. - Ponownie 'spaliłem buraka'. Dla jednych mogło to być jak tekst z tandetnego filmu romantycznego, lecz dla mnie były to najmilsze słowa, które ktoś dla mnie powiedział. Przez jakieś 15 minut siedziałem wtulony w ciało Zayna, lecz robiło się zimno. Niezdarnie wstałem z kolan chłopaka i wyruszyliśmy w stronę domu. Deszcz przestał padać i czuć było jedynie zapach lasu. Złapałem go za rękę i szliśmy przez miasto.
Przez drogę praktycznie się nie odzywaliśmy, lecz nie była to niezręczna cisza. Gdy znaleźliśmy się w domu od razu podbiegli do nas.
- Gdzie wy do kurwy nędzy byliście?! - Wrzasnął Louis swoim lekko piskliwym głosem.
- W parku. Przecież mówiłem, że idę się przejść. - Odpowiedziałem spokojnie.
- Się przejść, jasne. Ale nie było Cię 4 godziny i nie odbierałeś telefonu. Martwiliśmy się o was, debile. - Powiedział Harry.
- Przecież nic nam nie jest, spokojnie, chłopaki. - Rzekł opanowanym tonem Zayn.
- No dobra, ale nie róbcie nam tego więcej. Przez was musiałem czekać z kolacją. Wisicie mi jakiś dobry lunch w Nandos. - Powiedział Niall spuszczając głowę w dół.
Pokiwaliśmy z Zaynem głowami i uśmiechnęliśmy się do blondyna po czym udaliśmy się w stronę sypialni. Ja w stronę łóżka, a Zayn poszedł się odświeżyć. Po zaledwie 10 minutach był już w pokoju z mokrymi włosami. Był ubrany jedynie w bokserki. Za ciosem również postanowiłem pójść pod prysznic. Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem do kabiny. Dokładnie umyłem każdy zakątek swojego ciała i wyszedłem. Wytarłem się ręcznikiem, umyłem zęby i nałożyłem nowe bokserki. Położyłem się obok zakrytego kołdrą Zayna i przytuliłem go do siebie.
- Co ja w niej widziałem? - Zaczął - Przecież ona nie była kimś kogo kochałem. Wydawało mi się, że ją kochałem, ale tak nie było. Osoba, którą naprawdę kochałem była zawsze przy mnie. Byłeś, a raczej jesteś nią Ty. - Uśmiechnął się szczerze i złożył czuły pocałunek na moich ustach, który po chwili odwzajemniłem.
- Szczerze mówiąc, byłem zazdrosny o Perrie. Wiedziałem, że jesteś z nią szczęśliwy, a to bolało najbardziej. - Powiedziałem z widocznym smutkiem w głosie. Zayn nie odezwał się tylko przytulił do siebie i pocałował mnie w głowę. Czułem, on naprawdę mnie kocha, a ja to odwzajemniałem. Dopełnialiśmy się nawzajem.
- Byłem głupi, że z nią byłem. - Westchnął cicho.
Pocałowałem go w podbródek i uśmiechnąłem się delikatnie. Byłem już śpiący i głęboko ziewnąłem.
- Idziemy już spać. - Mówiąc to, przeczesałem jego wilgotne włosy. Pokiwał głową i objął mnie ramieniem.
Zasnęliśmy.
No i już 2 rozdział. Jestem z niego dumny, choć nie należy do najdłuższych. Po 2 notkach mam już 100 wyświetleń i 3 obserwatorów. Coś niesamowitego, dziękuję wszystkim. Nie mogę powiedzieć, kiedy pojawi się następna notka. Czasami nie mam weny, jak to bywa. Jeśli macie jakieś pytania, to kierujcie je na Twittera: @xStole_My_Heart
Do zobaczenia Misiaki! :3
sobota, 28 lipca 2012
piątek, 20 lipca 2012
Rozdział 1: The Sweetest Sadness In Your Eyes.
22.30, Londyn.
- Może z łaski swojej byś zwolnił? - rzuciła poddenerwowana Perrie w stronę Zayna. - Jedziesz 100 km/h w zabudowanym, nie przesadzasz? - Spojrzała na niego przeszywającym wzrokiem, a ten w ułamku sekundy zaczął zwalniać. Kobiety od zawsze tak działały na mężczyzn, cóż robić?
- No, o wiele lepiej. - powiedziała zadowolona i z jakże irytującym uśmieszkiem rozsiadła się na siedzeniu obok kierowcy. Ja siedziałem cicho na tyle sportowego auta. Wolałem nie wtrącać się w sprawy tej dwójki. Ba! Nawet nie chciałem z nimi jechać. Niestety brązowooki wybłagał mnie, abym zabrał się z nim, bo wiedział że będzie potrzebował wsparcia w razie ewentualnego starcia z dziewczyną. Wiedziałem o tym, jak jest pomiędzy nimi. A dobrze nie było, choć większa połowa świata myślała inaczej. Jednak Perrie coraz częściej zachowywała się w stosunku do Zayna obcesowo i egoistycznie. Zapominała o nim, lecz Zayn wybaczał jej cały czas. Biedny do szaleństwa się w niej zakochał, choć wszyscy odradzali mu tego związku. Z biegiem czasu powoli zaczął zdawać sobie sprawę, jaka naprawdę jest, lecz nie miał serca jej opuścić. Więc koło fortuny się kręciło i nie wyglądało na to, żeby miało zwolnić. Przynajmniej nie teraz.
Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy na miejsce, czyli do niewielkiej willi znajdującej się na obrzeżach miasta. Perrie pożegnała Zayna szybkim całusem po czym wyszła z samochodu i zniknęła gdzieś w niewielkim zagajniku przed jej domem. W przeciągu 10 sekund byłem już na siedzeniu dziewczyny, gdzie mogłem swobodnie porozmawiać z załamanym chłopakiem. Mimo tego, że dziewczyna traktowała brązowookiego jak służącego i najwidoczniej nie darzyła go już jakimkolwiek większym uczuciem, ten cały czas ją kochał. Zayn spojrzał na mnie wyraźnie zdołowany tą całą sytuacją, spuścił wzrok w dół i uronił łzę, którą zobaczyłem gdy spływała po jego policzku.
- Zayn, ona nie jest tego warta. Uwierz mi, stać Cię na kogoś lepszego niż Perrie.
Te słowa okazały się jeszcze większym ciosem dla przyjaciela. Z jego oczu momentalnie wypłynęła fontanna łez. Na sam widok załamanego chłopaka chciało mi się płakać, lecz postanowiłem być dla niego wsparciem, takim samym wsparciem, jakim on jest dla mnie w trudnych chwilach. W jednej chwili tak bardzo posmutniałem, że również miałem ochotę zalać się łzami, lecz priorytetem był dla mnie Zayn. Delikatnie objąłem go wokół szyi i położyłem jego głowę na mojej piersi muskając czule jego czoło.
- Widzisz jaka ona jest. Skończ już ten rozdział, dla swojego własnego dobra. Jesteś dla niej zbyt dobry, a ona to bezczelnie wykorzystuje. Lamentowanie w niczym nie pomoże, weź się w garść. To tylko jedna kobieta, niczym nie wyróżniająca się z tłumu. Ciebie stać na kogoś lepszego. - starałem się dobierać słowa najdokładniej jak potrafiłem, a mówiłem z czułością, którą darzyłem przyjaciela. Chyba nie bez powodu chłopaki nazywali mnie Big Daddym. Nagle Zayn podniósł głowę ku górze i otarł dłonią łzy. Najwidoczniej przyjął do siebie te słowa, bo z mimiki twarzy dało się odczytać, że starał się uśmiechnąć.
- Liam, wiesz że znowu mi pomogłeś? Ty powinieneś zająć się psychologią i zacząć wyciągać ludzi z dołków psychicznych, a nie śpiewać. A może i nie. Bo wiesz, ja lubię jak nucisz mi 'Almost Lover' do kołyski. - To prawda, zawsze gdy Zayn nie mógł zasnąć śpiewałem mu tą piosenkę, przy której zasypiał niczym dwuletnie dziecko. I jeszcze słodko chrapał.
Nagle przed oczami ujrzałem ten obraz, który rozczulał niczym komedia romantyczna z Hughem Grantem i śmieszył jak Benny Hill. Szybko jednak wróciłem do rzeczywistości.
- No dobra, Ty raczej nie jesteś w stanie prowadzić, więc zamieniamy się. Szybko, jestem śpiący. - Powiedziałem z lekko zaspanym głosem.
- Tak tak, jeszcze mi zaśniesz za kierownicą. Co to, to nie. - Wtrącił kpiąco Zayn. - Ja prowadzę, poradzę sobie. Nie martw się. Ty za to powinieneś się przynajmniej zdrzemnąć - Pogładził delikatnie dłonią mój policzek, na co ja odpowiedziałem cichym mruknięciem. Oboje uśmiechnęliśmy się szeroko, aż chłopak w końcu ruszył.
- Nie, wolę się położyć w łóżku - powiedziałem szepcząc. - Tak a propos. Misiu, zaniesiesz mnie do łóżeczka, prawda? - Spojrzałem kątem oka na skupionego na jeździe chłopaka, który uniósł ku górze kącik ust i szepnął półtonem.
- Jak najbardziej, księżniczko. - Powiedział, próbując powstrzymać śmiech. I mimo tego, że było to śmieszne, to Zayn i tak to zrobi. - I jeszcze położę się z Tobą i będziemy sobie słodko spać.
- Ooo, to ja się na to piszę! - Uniosłem palec do góry i wyszczerzyłem się zadowolony ofertą przyjaciela. - Jak najszybciej do domu, kapitanie.
- Się robi.
Droga powrotna nie trwała zbyt długo. Rozmawialiśmy o sprawach zespołu, o trasie, w którą mieliśmy wyruszyć za trzy miesiące i o innych sprawach. Raz tych ważniejszych, raz tych mniej. Założyliśmy się, co Niall zjadł na kolację. Ja obstawiłem resztki pizzy ze śniadania, a Zayn nuddle. Czas zleciał w zastraszająco szybkim tempie, ale przynajmniej było miło. Zwykle nawet nie mieliśmy jak pogadać we dwójkę, bo zawsze coś stawało na drodze. Około 23.30 wysiedliśmy z auta.
- A teraz musisz spełnić swoją obietnicę, Kochanie. Już już, chcę na rączki, bo nogi mnie bolą! - Wymamrotałem. Gdy Zayn wysiadł z samochodu i go zamknął od razu wziął mnie na ręce. Niósł mnie jakbym był panną młodą, co było z jednej strony dziwne, ale z drugiej miłe. Podchodząc do drzwi zorientowaliśmy się, że w całym domu jest ciemno, co było dziwne gdyż chłopacy w wolne dni balowali do upadłego. Brązowooki chwycił za klamkę, lecz drzwi były zamknięte, co oznaczało, że chłopaków nie ma w domu. I nagle moje marzenie o byciu księżniczką legło w gruzach, bo musiałem się uwolnić z przyjemnego uścisku Zayna.
- A było mi tak wygodnie. - Zacząłem narzekać spuszczając głowę w dół.
- Zaraz się położymy i będzie jeszcze wygodniej. Nie marudź. - Powiedział spokojnie chłopak wygrzebując z kieszeni klucz, którym po chwili otworzył dom. Dosłownie zrzuciłem z siebie buty i bluzę wbiegając do swojej sypialni. Usiadłem ciężko na łóżku i zdjąłem z siebie resztę ciuchów, nie wliczając bokserek po czym położyłem się. Miałem gdzieś, czy zmarznę w nocy, czy nie. Chciałem spać.
Było już po trzeciej, gdy zbudziło mnie głośne chrapanie. Niechętnie otworzyłem oczy i ujrzałem beztrosko śpiącego Zayna, który na dodatek chrapał. Nie miałem zielonego pojęcia kiedy on wszedł, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Lubiłem, kiedy spaliśmy razem. Lubiłem ten moment, kiedy on całował mnie w czoło na dobranoc. Lubiłem, kiedy obejmował mnie we śnie i przytulał do siebie. Wiem, że to było nieodpowiednie, ale już od dłuższego czasu wiedziałem, że uczucie którym darzę chłopaka jest czymś więcej niż tylko przyjaźnią i zauroczeniem. Znaliśmy się od dwóch lat, wiedzieliśmy o sobie praktycznie wszystko. Przeżywaliśmy razem najcięższe chwile i cieszyliśmy się tymi szczęśliwymi. Jak bracia. Kochałem go jak brata, ale to uczucie zmieniło się. Najgorsze było w tym wszystkim to, że on o tym nie wiedział. Ja sam o tym nie wiedziałem, lecz poczułem coś do innego chłopaka. Tak, zakochałem się w chłopaku. W najlepszym przyjacielu, któremu nie mogłem nic o tym powiedzieć. Ta myśl zabijała mnie od środka. Wiedziałem, że nigdy nie będziemy mogli być razem. Ale cóż, najwidoczniej tak miało być. Może takie było moje przeznaczenie? Tego nie wiem. Spojrzałem jeszcze raz na pochrapującego chłopaka o czekoladowych oczach. Byłem do niego przytulony, więc delikatnie uniosłem głowę ku górze i złożyłem na jego policzku czuły, a zarazem delikatny pocałunek. Zasnąłem z łzami w oczach.
Obudziły mnie ciche uderzenia kropel deszczu o okno. Otworzyłem oczy. Nie byłem w stanie zorientować się, która była godzina. Na dworze było ciemno od granatowych chmur. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 11. Przeciągnąłem się i powoli zacząłem wstawać z łóżka. Zorientowałem się, że Zayna nie ma. W nocy musiał się przenieść do swojego pokoju. Stojąc ponownie się przeciągnąłem i poczułem na przedramieniu zapach jego perfum. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wyszedłem z pokoju sprawdzić jak mają się Louis, Harry i Niall. We trójkę siedzieli na kanapie. LouLou drzemał jeszcze oparty o ramię Hazzy. Ten z kolei grał na PlayStation, a Nialler już coś jadł. Zayna niestety nie było.
- Cześć chłopaki. - Przywitałem każdego z nich ciepłym uśmiechem dosiadając się do nich. - A Zayn gdzie się podział?
- Mówił, że idzie do Perrie, bo musi z nią pogadać. - Powiedział z pełną buzią Niall. W jedynym momencie pomyślałem, że przecież wczoraj przez nią płakał, a dzisiaj już do niej poszedł.
- O której wyszedł? - Spojrzałem na blond-żarłoka, który najwidoczniej jedyny orientował się, gdzie jest Bad Boi.
- Coś koło 9. To jest jakieś przesłuchanie, czy co? - Spojrzał na mnie z delikatnym zdziwieniem.
- No coś Ty? Chciałem wiedzieć, spokojnie. - Powiedziałem opanowanym tonem i uśmiechem na twarzy.
Niall jakby zignorował moją odpowiedź i tylko szepnął sam do siebie:
- Idę coś jeszcze zjeść.
No tak, cały Nialler. Curly z Marchewką również jakby zignorowali moje towarzystwo, więc poszedłem do łazienki się odświeżyć. Wszedłem pod ciepły prysznic, umyłem się porządnie i po kilkunastu minutach już ubrany wyszedłem na balkon z tyłu domu. Całe szczęście deszcz przestał padać, bo jakoś nie byłem w nastroju siedzieć z przymulonym Harrym i jeszcze śpiącym Louiem. Rozłożyłem się na leżaku i przymknąłem powieki. Niestety relaks zbyt długo nie potrwał. Usłyszałem tylko trzask drzwi, a po dosłownie 20 sekundach na balkonie zjawił się czerwony od łez Zayn.
- Zerwałem z Perrie, Liam. - Wychlipał. Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie, nigdy, a przecież od wczoraj się nie znaliśmy. Wstałem i przytuliłem go mocno do siebie.
I od teraz jedynym obrazkiem, który widziałem był Zayn Malik.
W KOŃCU!
Pisałem to chyba 5 godzin, masakra. Szczerze mówiąc jestem z siebie dumny, tak odrobinkę. Od razu chciałbym sprostować kilka rzeczy, bo wiem że zaraz mogą się posypać hejty.
1. Przedstawiłem Perrie w złym świetle tylko i wyłącznie ze względu na tematykę bloga. Osobiście nic do niej nie mam, a nawet ją lubię i darzę szacunkiem.
2. Liam jest tu singlem, a Danielle jakby nie istnieje w tym opowiadaniu.
Zapraszam do Madziulki (http://another1dstory.blogspot.com/) i Gabi (http://if-you-love-me-stay.blogspot.com/)
Do usłyszenia niedługo Misie! xoxo :3
- Może z łaski swojej byś zwolnił? - rzuciła poddenerwowana Perrie w stronę Zayna. - Jedziesz 100 km/h w zabudowanym, nie przesadzasz? - Spojrzała na niego przeszywającym wzrokiem, a ten w ułamku sekundy zaczął zwalniać. Kobiety od zawsze tak działały na mężczyzn, cóż robić?
- No, o wiele lepiej. - powiedziała zadowolona i z jakże irytującym uśmieszkiem rozsiadła się na siedzeniu obok kierowcy. Ja siedziałem cicho na tyle sportowego auta. Wolałem nie wtrącać się w sprawy tej dwójki. Ba! Nawet nie chciałem z nimi jechać. Niestety brązowooki wybłagał mnie, abym zabrał się z nim, bo wiedział że będzie potrzebował wsparcia w razie ewentualnego starcia z dziewczyną. Wiedziałem o tym, jak jest pomiędzy nimi. A dobrze nie było, choć większa połowa świata myślała inaczej. Jednak Perrie coraz częściej zachowywała się w stosunku do Zayna obcesowo i egoistycznie. Zapominała o nim, lecz Zayn wybaczał jej cały czas. Biedny do szaleństwa się w niej zakochał, choć wszyscy odradzali mu tego związku. Z biegiem czasu powoli zaczął zdawać sobie sprawę, jaka naprawdę jest, lecz nie miał serca jej opuścić. Więc koło fortuny się kręciło i nie wyglądało na to, żeby miało zwolnić. Przynajmniej nie teraz.
Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy na miejsce, czyli do niewielkiej willi znajdującej się na obrzeżach miasta. Perrie pożegnała Zayna szybkim całusem po czym wyszła z samochodu i zniknęła gdzieś w niewielkim zagajniku przed jej domem. W przeciągu 10 sekund byłem już na siedzeniu dziewczyny, gdzie mogłem swobodnie porozmawiać z załamanym chłopakiem. Mimo tego, że dziewczyna traktowała brązowookiego jak służącego i najwidoczniej nie darzyła go już jakimkolwiek większym uczuciem, ten cały czas ją kochał. Zayn spojrzał na mnie wyraźnie zdołowany tą całą sytuacją, spuścił wzrok w dół i uronił łzę, którą zobaczyłem gdy spływała po jego policzku.
- Zayn, ona nie jest tego warta. Uwierz mi, stać Cię na kogoś lepszego niż Perrie.
Te słowa okazały się jeszcze większym ciosem dla przyjaciela. Z jego oczu momentalnie wypłynęła fontanna łez. Na sam widok załamanego chłopaka chciało mi się płakać, lecz postanowiłem być dla niego wsparciem, takim samym wsparciem, jakim on jest dla mnie w trudnych chwilach. W jednej chwili tak bardzo posmutniałem, że również miałem ochotę zalać się łzami, lecz priorytetem był dla mnie Zayn. Delikatnie objąłem go wokół szyi i położyłem jego głowę na mojej piersi muskając czule jego czoło.
- Widzisz jaka ona jest. Skończ już ten rozdział, dla swojego własnego dobra. Jesteś dla niej zbyt dobry, a ona to bezczelnie wykorzystuje. Lamentowanie w niczym nie pomoże, weź się w garść. To tylko jedna kobieta, niczym nie wyróżniająca się z tłumu. Ciebie stać na kogoś lepszego. - starałem się dobierać słowa najdokładniej jak potrafiłem, a mówiłem z czułością, którą darzyłem przyjaciela. Chyba nie bez powodu chłopaki nazywali mnie Big Daddym. Nagle Zayn podniósł głowę ku górze i otarł dłonią łzy. Najwidoczniej przyjął do siebie te słowa, bo z mimiki twarzy dało się odczytać, że starał się uśmiechnąć.
- Liam, wiesz że znowu mi pomogłeś? Ty powinieneś zająć się psychologią i zacząć wyciągać ludzi z dołków psychicznych, a nie śpiewać. A może i nie. Bo wiesz, ja lubię jak nucisz mi 'Almost Lover' do kołyski. - To prawda, zawsze gdy Zayn nie mógł zasnąć śpiewałem mu tą piosenkę, przy której zasypiał niczym dwuletnie dziecko. I jeszcze słodko chrapał.
Nagle przed oczami ujrzałem ten obraz, który rozczulał niczym komedia romantyczna z Hughem Grantem i śmieszył jak Benny Hill. Szybko jednak wróciłem do rzeczywistości.
- No dobra, Ty raczej nie jesteś w stanie prowadzić, więc zamieniamy się. Szybko, jestem śpiący. - Powiedziałem z lekko zaspanym głosem.
- Tak tak, jeszcze mi zaśniesz za kierownicą. Co to, to nie. - Wtrącił kpiąco Zayn. - Ja prowadzę, poradzę sobie. Nie martw się. Ty za to powinieneś się przynajmniej zdrzemnąć - Pogładził delikatnie dłonią mój policzek, na co ja odpowiedziałem cichym mruknięciem. Oboje uśmiechnęliśmy się szeroko, aż chłopak w końcu ruszył.
- Nie, wolę się położyć w łóżku - powiedziałem szepcząc. - Tak a propos. Misiu, zaniesiesz mnie do łóżeczka, prawda? - Spojrzałem kątem oka na skupionego na jeździe chłopaka, który uniósł ku górze kącik ust i szepnął półtonem.
- Jak najbardziej, księżniczko. - Powiedział, próbując powstrzymać śmiech. I mimo tego, że było to śmieszne, to Zayn i tak to zrobi. - I jeszcze położę się z Tobą i będziemy sobie słodko spać.
- Ooo, to ja się na to piszę! - Uniosłem palec do góry i wyszczerzyłem się zadowolony ofertą przyjaciela. - Jak najszybciej do domu, kapitanie.
- Się robi.
Droga powrotna nie trwała zbyt długo. Rozmawialiśmy o sprawach zespołu, o trasie, w którą mieliśmy wyruszyć za trzy miesiące i o innych sprawach. Raz tych ważniejszych, raz tych mniej. Założyliśmy się, co Niall zjadł na kolację. Ja obstawiłem resztki pizzy ze śniadania, a Zayn nuddle. Czas zleciał w zastraszająco szybkim tempie, ale przynajmniej było miło. Zwykle nawet nie mieliśmy jak pogadać we dwójkę, bo zawsze coś stawało na drodze. Około 23.30 wysiedliśmy z auta.
- A teraz musisz spełnić swoją obietnicę, Kochanie. Już już, chcę na rączki, bo nogi mnie bolą! - Wymamrotałem. Gdy Zayn wysiadł z samochodu i go zamknął od razu wziął mnie na ręce. Niósł mnie jakbym był panną młodą, co było z jednej strony dziwne, ale z drugiej miłe. Podchodząc do drzwi zorientowaliśmy się, że w całym domu jest ciemno, co było dziwne gdyż chłopacy w wolne dni balowali do upadłego. Brązowooki chwycił za klamkę, lecz drzwi były zamknięte, co oznaczało, że chłopaków nie ma w domu. I nagle moje marzenie o byciu księżniczką legło w gruzach, bo musiałem się uwolnić z przyjemnego uścisku Zayna.
- A było mi tak wygodnie. - Zacząłem narzekać spuszczając głowę w dół.
- Zaraz się położymy i będzie jeszcze wygodniej. Nie marudź. - Powiedział spokojnie chłopak wygrzebując z kieszeni klucz, którym po chwili otworzył dom. Dosłownie zrzuciłem z siebie buty i bluzę wbiegając do swojej sypialni. Usiadłem ciężko na łóżku i zdjąłem z siebie resztę ciuchów, nie wliczając bokserek po czym położyłem się. Miałem gdzieś, czy zmarznę w nocy, czy nie. Chciałem spać.
Było już po trzeciej, gdy zbudziło mnie głośne chrapanie. Niechętnie otworzyłem oczy i ujrzałem beztrosko śpiącego Zayna, który na dodatek chrapał. Nie miałem zielonego pojęcia kiedy on wszedł, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Lubiłem, kiedy spaliśmy razem. Lubiłem ten moment, kiedy on całował mnie w czoło na dobranoc. Lubiłem, kiedy obejmował mnie we śnie i przytulał do siebie. Wiem, że to było nieodpowiednie, ale już od dłuższego czasu wiedziałem, że uczucie którym darzę chłopaka jest czymś więcej niż tylko przyjaźnią i zauroczeniem. Znaliśmy się od dwóch lat, wiedzieliśmy o sobie praktycznie wszystko. Przeżywaliśmy razem najcięższe chwile i cieszyliśmy się tymi szczęśliwymi. Jak bracia. Kochałem go jak brata, ale to uczucie zmieniło się. Najgorsze było w tym wszystkim to, że on o tym nie wiedział. Ja sam o tym nie wiedziałem, lecz poczułem coś do innego chłopaka. Tak, zakochałem się w chłopaku. W najlepszym przyjacielu, któremu nie mogłem nic o tym powiedzieć. Ta myśl zabijała mnie od środka. Wiedziałem, że nigdy nie będziemy mogli być razem. Ale cóż, najwidoczniej tak miało być. Może takie było moje przeznaczenie? Tego nie wiem. Spojrzałem jeszcze raz na pochrapującego chłopaka o czekoladowych oczach. Byłem do niego przytulony, więc delikatnie uniosłem głowę ku górze i złożyłem na jego policzku czuły, a zarazem delikatny pocałunek. Zasnąłem z łzami w oczach.
Obudziły mnie ciche uderzenia kropel deszczu o okno. Otworzyłem oczy. Nie byłem w stanie zorientować się, która była godzina. Na dworze było ciemno od granatowych chmur. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 11. Przeciągnąłem się i powoli zacząłem wstawać z łóżka. Zorientowałem się, że Zayna nie ma. W nocy musiał się przenieść do swojego pokoju. Stojąc ponownie się przeciągnąłem i poczułem na przedramieniu zapach jego perfum. Uśmiechnąłem się sam do siebie i wyszedłem z pokoju sprawdzić jak mają się Louis, Harry i Niall. We trójkę siedzieli na kanapie. LouLou drzemał jeszcze oparty o ramię Hazzy. Ten z kolei grał na PlayStation, a Nialler już coś jadł. Zayna niestety nie było.
- Cześć chłopaki. - Przywitałem każdego z nich ciepłym uśmiechem dosiadając się do nich. - A Zayn gdzie się podział?
- Mówił, że idzie do Perrie, bo musi z nią pogadać. - Powiedział z pełną buzią Niall. W jedynym momencie pomyślałem, że przecież wczoraj przez nią płakał, a dzisiaj już do niej poszedł.
- O której wyszedł? - Spojrzałem na blond-żarłoka, który najwidoczniej jedyny orientował się, gdzie jest Bad Boi.
- Coś koło 9. To jest jakieś przesłuchanie, czy co? - Spojrzał na mnie z delikatnym zdziwieniem.
- No coś Ty? Chciałem wiedzieć, spokojnie. - Powiedziałem opanowanym tonem i uśmiechem na twarzy.
Niall jakby zignorował moją odpowiedź i tylko szepnął sam do siebie:
- Idę coś jeszcze zjeść.
No tak, cały Nialler. Curly z Marchewką również jakby zignorowali moje towarzystwo, więc poszedłem do łazienki się odświeżyć. Wszedłem pod ciepły prysznic, umyłem się porządnie i po kilkunastu minutach już ubrany wyszedłem na balkon z tyłu domu. Całe szczęście deszcz przestał padać, bo jakoś nie byłem w nastroju siedzieć z przymulonym Harrym i jeszcze śpiącym Louiem. Rozłożyłem się na leżaku i przymknąłem powieki. Niestety relaks zbyt długo nie potrwał. Usłyszałem tylko trzask drzwi, a po dosłownie 20 sekundach na balkonie zjawił się czerwony od łez Zayn.
- Zerwałem z Perrie, Liam. - Wychlipał. Jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie, nigdy, a przecież od wczoraj się nie znaliśmy. Wstałem i przytuliłem go mocno do siebie.
I od teraz jedynym obrazkiem, który widziałem był Zayn Malik.
W KOŃCU!
Pisałem to chyba 5 godzin, masakra. Szczerze mówiąc jestem z siebie dumny, tak odrobinkę. Od razu chciałbym sprostować kilka rzeczy, bo wiem że zaraz mogą się posypać hejty.
1. Przedstawiłem Perrie w złym świetle tylko i wyłącznie ze względu na tematykę bloga. Osobiście nic do niej nie mam, a nawet ją lubię i darzę szacunkiem.
2. Liam jest tu singlem, a Danielle jakby nie istnieje w tym opowiadaniu.
Zapraszam do Madziulki (http://another1dstory.blogspot.com/) i Gabi (http://if-you-love-me-stay.blogspot.com/)
Do usłyszenia niedługo Misie! xoxo :3
Co i jak, o czym, dlaczego.
Witam. Jestem Michał, mam 15 i postanowiłem założyć już drugiego bloga o tematyce One Direction. Drugi blog, gdyż zapomniałem hasła w pierwszym ( http://its-sex-hair.blogspot.com/ ). No tak, ja i moja niesamowita pamięć :) ... W każdym razie. Powiem teraz co się znajdzie w blogu etc.
A więc. Blog będzie opowiadaniem o Liamie Paynie i Zaynie Maliku, czyli tak zwanym Ziamie. Wiem, że jest dużo opowiadań o Larrym, więc może czas i pora, aby wasze serca zawładnął Ziam? Nie będę wam zdradzał jak dokładnie będzie przebiegała akcja, to chyba jasne. Czekajcie na pierwszą notkę, bo ta powinna pojawić się już dzisiaj. W międzyczasie polecam przeczytać bloga kochanej Madzi ( http://another1dstory.blogspot.com/ ) oraz Gabi ( http://if-you-love-me-stay.blogspot.com/ ).
Do usłyszenia jeszcze dzisiaj Misie! :3
A więc. Blog będzie opowiadaniem o Liamie Paynie i Zaynie Maliku, czyli tak zwanym Ziamie. Wiem, że jest dużo opowiadań o Larrym, więc może czas i pora, aby wasze serca zawładnął Ziam? Nie będę wam zdradzał jak dokładnie będzie przebiegała akcja, to chyba jasne. Czekajcie na pierwszą notkę, bo ta powinna pojawić się już dzisiaj. W międzyczasie polecam przeczytać bloga kochanej Madzi ( http://another1dstory.blogspot.com/ ) oraz Gabi ( http://if-you-love-me-stay.blogspot.com/ ).
Do usłyszenia jeszcze dzisiaj Misie! :3
Subskrybuj:
Posty (Atom)